Nie pytaj o Polskę
Popełniłem mały wywód socjo-filozoficzny w jednej z polonijnych gazet: Nasze Pismo naszepismo.pl,
Artykuł cieszył się sporym powodzenie i myślę, że warto go tutaj też zamieścić:
Zapraszam do dyskusji: Czy ktoś jeszcze pyta o Polskę jako naród, czy miałeś chamie złoty róg a ostał Ci się jeno pług było przekleństwem dla całego narodu polskiego?
![]() |
Zródło: krzysztof-kowalik-unsplash |
Nie pytaj o Polskę
Jestem stosunkowo młodym
emigrantem, przybyłem to Australii w 2007 roku z własnej woli. Jak większość w
poszukiwaniu lepszego jutra. Moje pierwsza przygoda z patriotyzmem zaczęła się
w domu rodzinnym, gdzie przy wigilijnym stole wujek, członek AK i dziadek
wyznawca komunizmu, zabużan i ułan podczas wojny, z trudem zachowywali kamienną
twarz i starali się nie rozmawiać ze sobą, aby nie powodować walki. Ja kochałem
ich obu, byli cudownymi ludźmi dla mnie. Wujek walczył o Polskę w lotnictwie
brytyjskim w II wojnie światowej, dziadek wyzwalał Polskę z armia radziecka. Świech
historii, że cel był wspólny, ale drogi inne.
Dalej było jeszcze ciekawiej, bo
któregoś pięknego zimowego niedzielnego poranka włączyłem telewizor i nie było
teleranka, tylko pan w ciemnych okularach. Dziadek z ojcem panicznie o czymś
dyskutowali. Pobiegłem na dwór i na najbliższym ulicznym skrzyżowaniu stał czołg,
rozpoczął się stan wojenny.
Nie było jednak wojny, stan
wojenny się skończył (byłem w Berlinie w dzień rozpoczęcia burzenia muru
Berlińskiego, ale z czysto ekonomicznym powodów, handlowałem towarami z Berlina
na lokalnym bazarze, czekolada z orzechami z Aldiego to był towar pierwszej
potrzeby wtedy). Było ciężko, spustoszenia komunizmu oraz lata stanu wojennego
cofnęły Polskę wiele lat do tyłu. Skończyłem jednak studia, dostałem pracę w
polskich sprywatyzowanych zakładach mięsnych (jestem z wykształcenia technologiem
żywności).
I tu zaczęła się moja druga
przygoda z emigracją, widziałem, że jak to zwykle bywa we wczesnym kapitalizmie
albo jeszcze gorzej w kapitalizmie zrodzonym z komunizmu, byli równi i
równiejsi. Kierowany instynktem przetrwania pewnie, zdecydowałem się na pracę w
korporacji zachodniej która wchodziła do Polski z inwestycjami. To były piękne czasy,
ale coś mnie uwierało, ja miałem bardzo dobrze, ale w koło tak dobrze nie było.
Ten wieczny podział Polski mnie w końcu doprowadził do myśli, że to nie dla
mnie, oczywiście mogłem zacząć starać się to zmienić, ale jak to się mówi za
ojczyznę postanowiłem nie umierać. Nie chciałem też, aby moje dzieci były w tym
wiecznym podzieleniu. Zdecydowałem się na emigrację z całą rodziną do
Australii. Jak mnie ktoś kiedyś nazwał na polskim forum zdrajcą ojczyzny jestem,
czy oby na pewno?
Rozmawiam z pozostała rodziną w
Polsce i czuje ich wieczny strach. Teraz jeszcze gorzej, gdy zaczęła się wojna
na Ukrainie, gdy miliony uchodźców z stamtąd przyjechały do Polski, ale to
tania siła robocza. Czy ktoś pamięta jak po otwarciu granic miliony Polaków
wyjechało na zachód do pracy, tylko 20 lat temu, jakoś wszyscy zapomnieli?
Problem krótkiej pamięci jest poważny w budowaniu narodu, pamięć i przekazywanie
tradycji to jest to co buduje. Co lubię w Australii to nacisk na pamiętanie
ANZACs, wojny wietnamskiej i koreańskiej. Honorowanie australijskich żołnierzy,
którzy tam walczyli jak to się mówi za wolność.
Nie ma bardzo widocznych podziałów, oczywiście, że są, ale nie tak
wielkie i zajadłe jak w Polsce.
Teraz będąc z dala od kraju po latach doświadczeń i dalekiej perspektywy lepiej widzę, jak Polska krwawi nieustająco, jak czasy zmieniły rozumienie patriotyzmu, jak według mnie patriotyzm mógłby ewoluować w rozumieniu przez Polaków. By my to lubimy być tym Konradem narodów zawsze. Czy tędy droga, próbowaliśmy tego wiele razy, ale jakoś się nie uczymy. Powalczyć, kiedy trzeba to trzeba, ale większość czasu to praca dzień za dniem. Wkładanie kanapek dziecku do szkoły, spłacanie kredytu na mieszkanie itd. Nudną rutyną, budując cegiełka po cegiełce. A tego już nam się nie chce, to takie nieromantyczne.
Wracając to tej perspektywy, proszę
wziąć sobie mapę Europy, gdzie Polska leży, na skrzyżowaniu wschodu z zachodem,
północy i południa. Najeżdżali nas Vikingowie, potem Niemcy i był Grunwald,
potem nawet Turcy i kto obronił Europę? Polacy pod Wiedniem. Byliśmy mocni i
nas szanowano, ale jak to w polityce bywa, wszystko jest płynne. Nasi sąsiedzi
stwierdzili, że im się to nie podoba, za dużo zachodu, negocjacji, i
rozmontowali nas pomału. Teraz Rosja broni się jak może aby Ukraina nie
przyłączyła się do Unii, bo to postawi NATO pod ich drzwiami, nikt nie lubi
złego sąsiada pod drzwiami, prawda?
Każdy polski emigrant, buduje więc
swoją mała ojczyznę na emigracji, wysyłając dzieci do Polskiej szkoły, kupując w
polskich sklepikach jakieś polskie produkty, jedząc polskie pączki nie donaty. Malując
jajka na Wielkanoc. Tradycja to co pozwala trwać narodowi. Może to jest dobry
początek, ciągle coś nas ciągnie do Polski, zwłaszcza emigrantów pierwszej
generacji. To może ewoluować na następne pokolenie poprzez tradycję właśnie. Nasze
dzieci pójdą w świat z podniesionym czołem i będą mogły powiedzieć nasi rodzice
byli Polakami i będą z nas dumni, czy aby na pewno? Może chociaż będą lubiły
polskie pączki, polską babkę wielkanocna, czy teraz tak popularne produkty
kiszone. To znowu mogła być okazja do Promocji polskiej kuchni, ale nie jest
niemiecka kapusta kiszona, kefir a nie mleko zsiadłe itd.
To, gdzie ten mój patriotyzm ktoś
zapyta, ja też się nad tym nieraz zastanawiam słuchając piosenki Grzegorza
Ciechowskiego – Nie pytaj o Polskę. Bo czy ktoś jeszcze pyta z młodej emigracji
o nią? 11 listopada zamiast świętować mamy w Polsce prawie wojnę domową, to
naprawdę jest już coś nie tak. Dobrze, że Festiwal Polski organizowany przez
ks. Słowika na Federation Square w Melbourne w okolicach 11 listopada jest
doskonałą promocją naszego kraju i trochę polskich produktów. I to, że tych
polskich produktów jest coraz mniej to świadczy o tym, że Polska znika. W
czasach spokoju to ekonomia jest siłą narodu a o tym chyba wszyscy
zapomnieliśmy.
Podsumowując to czego nam
potrzeba to wizji, gdzie chcemy, aby Polska była za 50 lat, gdzie ma być w tym
emigracja. Brak wizji, podzielone i często niezdrowo konkurujące Polskie organizacje
zniechęcają młodych. Potrzebna jest konsolidacja Polskich organizacji, wspólne
działania, synergia. To trudny krok, ale nie niemożliwy tak sądzę, czy się to
komu podoba czy nie w jedności siła. Ale wizja to dopiero początek, marzenia
nie pracują, potrzebny jest plan i jego wykonanie.
Ze swojej strony mogę powiedzieć,
że dobrym początkiem byłoby móc łatwo odnowić polski paszport w Melbourne, bo
teraz jest to zadanie graniczące z cudem. A może to jest pokazanie; wyjechałeś
to trzymaj się od nas z dala. Odpowiedź pozostawiam każdemu z was.
Nieestetyczny
Komentarze
Prześlij komentarz
Bądź człowiekiem i pisz co ci na sercu leży. Nie klnij, dyskryminuj i po prostu nie bądź człowiekiem.