Piszę o wakacjach bo ludzie lubieją takie obrazki ;-)
Zaczął się rok szkolny, więc ja zaczynam wakacje ;-). Kurde niech mi ktoś powie że wychowanie dzieci to błahostka a zarażę go MS. A ile toto je jeszcze, obłędu można dostać. No ale nie o to chodzi aby narzekać.
Mieliśmy okres zwany obłędem świątecznym i nowo rocznym, w tym ferworze zakupów i prezentów obżarstwa smakołykami i może chwili zadumy o co tu panie chodzi stwierdzam, że nie wiadomo, ale jak nie wiadomo to o pieniądze chodzi ;-), niestety.
Tak sobie pojechaliśmy na tutejszy Boxing Day czyli drugi dzień świat, czyli wyprzedaże, a co może coś sobie kupie nowego nie tylko z second hand shopu. To była jednak pomyłka, parkingu nigdzie, ludzie jakby zamroczeni tymi niskimi cenami, tu obniżka o 50% a a tu Wrangler o 60%. Nawet Dalaj Lama dał się na to nabrać i przyjechał aby nowe trzewiki sobie kupić.
No ale nie o tym miało być czyli wracamy na wakacje, tym razem zaryzykowałem i pojechaliśmy aż 280 km od domu na tutejsze Mazury jak to mówię czyli, wielkie jeziora stanu Victoria (Lake King, Victoria i Entrance), do zadupia zwanego Paynesville. Skorzystałem z serwisu AirBnB i muszę powiedzieć, że całkiem nam się udało, dobry gospodarz, super miejsce no i nawet rejs jachtem mieliśmy, chyba nasze najlepsze wakacje i na dodatek najtańsze.
Pisać też nie będę tylko parę zdjęć, które mówią za siebie. Na wakacje po lokalnych drogach jedzie się bardzo nudno jak już kiedyś pisałem, najpierw 80 na wylocie z miasta, potem już 90 a potem ekstaza 110km/h nie ma za bardzo skrzyżowań, terenów zabudowanych wiec jazda jest płynna i spokojna a tempomat robi za pedał gazu i o to chodzi.
Od góry po kolei, widok z balkonu po przyjeździe (ja wiem, że mi niewiele potrzeba), ściemnia się i nowy rok z fajerwerkami i muzyką na żywo z jeziora przywitaliśmy.
Rano budziły nas głosy ptaków, które po paru dniach zaczęły nas denerwować bo spać nie dawały do 9 rano. Wydawały jakieś podejrzene głosy, jakby były lekko seksualnie rozpasane ;-)
Inne ptaszory nie robiły sobie nic z przepisów ruchu drogowego i wolały chodzić niż latać.
Potem trochę oglądaliśmy przyrodę na wyspie Raymond na którą dostaje się darmowym promem.
Odwiedziliśmy też wróżkę w jej mały młynie gdzie dają przepyszną pizzę, niestety nie nektar z kwiatów Lilli.
Rodzina pochodziła po jaskiniach ja nie dałem rady bo nie wiem jak to się stało ale nie były one przystosowane dla kobiet z wózkiem i skutera inwalidzkiego ;-)
No ale potem Ozzi potrafi nasz gospodarz znalazł miejsce gdzie jakoś dąłem radę i wlazłem an zacumowany jacht i potem był już tylko szum wiatru i chlupot wody.
Córka okazała się urodzoną żeglarka, po 2 minutach instrukcji sterowała 15m jachtem, ach ten trening na grach wideo na coś się przydaje ;-)
Zejście na twardy ląd też poszło gładko ehh fajnie było ale się skończyło.
A tu jest to magiczne miejsce gdzie jeziora łączą się z oceanem czyli Lake Entrance jak sama nazwa wskazuje ;-)
Prawie udało też mi się złowić rybę, ale była za duża i zerwała się z haczyka, a już widziałem ją na grillu ;-)).
Pożegnał nas piękny zachód słońca.
No i tak to było wróciliśmy na nowe śmiecie jak to się mówi, do nowo wynajętego domu i jakby zaczynamy wszystko od nowa, no bez przesady przecież to już będzie zaraz 9 lat. Muszę przyznać, że przeprowadzka nie była taka zła, a i nowe miejsce jest całkiem OK.
Trzeba wsiąść się do roboty i zacząć robić noworoczne zobowiązania, zaraz zaraz ale które to były?
Trzeba wsiąść się do roboty i zacząć robić noworoczne zobowiązania, zaraz zaraz ale które to były?
Do następnego wpisu.
Dzięki Marcin za podzielenie się pięknymi wspomnieniami, witamy w gronie żeglarzy. A gdzie się podział Mariusz?
OdpowiedzUsuńResztę potem postem że się tak wyrażę.
Pozdro
WT
Wszystkiego dobrego Marcinie! Wiem, zajętyjesteś okrutnie :) ale mógłbyś czesciej pisać! Pozdrawiam! Radosnej Wielkiej Nocy :D
OdpowiedzUsuń