Coś się kończy i coś się zaczyna
Długo dosyć nie pisałem, ale poświeciłem się zadumie jeśli można to tak nazwać, przygotowując syna do szkoły średniej (to był czysty obłęd ale o tym kiedy indziej).
Jak napisałem poprzednio na wakacjach w końcu do mnie dotarło, że skończyło się radosne życie emigranta i teraz to będzie radosne życie chorego emigranta ;-)). Do tej pory chyba wierzyłem w cud, ale mi to przeszło i teraz już wróciłem na ziemię i będę po niej twardo kuśtykał. Dlatego postanowiłem zmienić formułę bloga i zakończyłem dział poradnikowy, bo przepisy się zmieniają, a nawet jak ludziom odradzam to i tak jadą więc nie będę się szarpał. Nadal będę opisywał swoje i mojej rodziny przygody na antypodach, ale już z punktu widzenia rencisty inwalidy. Nie nie pogorszyło mi się zdrowie tylko jednak przestałem liczyć na cud. Będzie może lekko bardziej złośliwie (ale tylko czasami), i nie będę już oszczędzał was i śmiało pisał o moich podróżach na wózku inwalidzkim w Melbourne, ale może nie tylko, jak było widać ostatnio dzięki schowaniu własnej dumy i zasiądnięciu na wózek mogłem, że się tak wyrażę, uczestniczyć pełniej w rodzinnych wakacjach.
![]() |
Kręta ścieżka życia z poziomu wózka inwalidzkiego. W sumie nie taki złe zdjęcie ;-)) |
Więc co tam jak nogi nie niosą to na koła i dalej do przodu. No może bez zbytniej euforii, bo na wiele nie będzie sił i niestety pieniędzy (renta inwalidzka tutaj, to nie to co w Polsce, dostać ja trudno i ma wiele ograniczeń o czym wkrótce). Ale damy radę i pokaże wam Melbourne z wysokości wózka inwalidzkiego ;-).
Także liczę się z tym, że nie wszyscy nadal będą tu zaglądać i z tych 7 wiernych czytelników zrobi się być może 4, nie to jednak ważne, pisze teraz dla własnej przyjemności i dla szlifowania moich nieprzeciętnych zdolności literackich bo być może kiedyś książkę napiszę. Ciekawe, że psychoterapeuta też mi to polecał, coś w tym jest.
Medyczne sprawy nadal w zakładce o MS jednakże będą, no nie każdy lubi czytać jak człowieka paraliżuje. W sumie lepiej sobie jakiś horror obejrzeć, bo tak się często dobrze kończy, a tu raczej nie.
Także w przyszłym tygodniu kolejny strzał Tysabri i nowe wpisy pójdą jak z płatka.
1. Prosze pisac ksiazke
OdpowiedzUsuń2. Pozary sa czesto od samozaplonow olejkow eterycznych. Po prostu musza byc, ta przyroda tak juz ma
+1 jeśli chodzi o liczbę stałych czytelników.
OdpowiedzUsuńNie ukrywam, że zacząłem czytać blogi Polaków z Australii z powodu mojej turystycznej wizyty - już za miesiąc przylatuję do Melbourne! Ale z pewnością będę tu wracał, czytając, co się dzieje w "mojej Australii"
Powodzenia oraz wiele radości i nadziei!
Marzec mam nadzieje, bedzie ladny i dzieje sie tu sporo wiec warto, nie chodz w weekendy w centrum bo tam bija i cpaja poza tym ok ;-))
UsuńTak akurat wyszło, że w weekend, podczas którego będę w Melbourne będzie Grand Prix F1 - więc powinno być tłumnie ;) Poza Melbourne i okolicami planuję jeszcze trzydniową wycieczkę w kierunku Adelaide i Tasmanię. A noclegowo to mix hotelowo-hostelowo-couchsurfingowy - żeby spędzić też trochę czasu z "localsami" :)
UsuńJa zawsze z checia czytam i sprawdzam co u was w trawie piszczy. A z wozka czy z marszu? Coz? Nigdy nie wiadomo co nam zycie przyniesie. Mimo wszystko trzeba myslec pozytywnie i cieszyc sie nawet drobnym szczegolem. Kazdy z nas ma przeciez swoja historie. Mam nadzieje, ze w Melbourne istnieja rozne udogodnienia dla ludzi niepelnosprawnych a wspolmieszkancy sa pomocni i radosni. Trzymam kciuki i pisz Marcin - jako polonistka uwazam, ze pisanie moze byc fantastyczna terapia :-) Trzymaj sie :-)
OdpowiedzUsuńNo i mnie trafilo, polonistak to czyta i pewnie niezle siwieje czytajac te nieskladne zdania. Teraz juz chyba nic nie napisze ;-). Czy sa udogodnienia sie bede mial okazje przekonac na wlasnej skorze, na razie wydaje sie ze wszystkie krawezniki maja zjazdy dla wozkow.
Usuńhahahaha oj lata swietlne temu bylo to cale moje studiowanie.Teraz czasem skladnia mi sie rozjezdza, a i ortograf tez czasem trafi.Sama zaczelam bloga skrobac. Glowna motywacja jest nasza kolejna emigracja, tym razem z Irlandii do Kanady :-), choc wyobraz sobie strasznie mi sie ta wasza Australia marzyla :-) Moze jeszcze sie kiedys okazja trafi, choc turystycznie. Pozdrawiam, lece sie pakowac i szykowac do krainy sniegu :-)
UsuńNo to mi ulzylo ;-)). Poczytam bloga zobacze jak Ci sie Kanada podoba (tez o niej myslalem ale za zimno).
UsuńWiem...sniezna perspektywa troche mnie tez stresuje. Po tylu latach mordorowej pogody nalezaloby mi sie duza dawka slonca. Niestety Australie opanowuja Irlandczycy i Brytyjczycy :-) i jada tam na wysmienitych warunkach. W zeszlym roku spedzilismy dwa tygodnie w Vancouver i bardzo nam sie podobalo. Mam nadzieje, ze uda nam sie tam przeniesc za jakis czas.Na bloga zapraszam - bedziemy sie wymieniac spostrzezeniami :-) Druga emigracja jest ponoc zupelnie inna, mam nadzieje, ze jeszcze ciekawsza niz ta pierwsza.
UsuńAaa Vancouver i dobre warunki to sie rozumie, najlepsze miejsce do zycia zaraz po Melbourne ;-)). To bede czytal bo ciekawy jestem jak tam jest. Powodzenia.
UsuńPisz pisz tylko się nie poddawaj. Za szybko odpuściłeś i nie chodzi tu o cud. A własciwie czemu nie cud trzeba tylko uwierzyć, że się zdarzy. Przytyk do renty w Polsce nie był trafiony ale jesteś tak daleko to możesz nie wiedzieć. Ani łatwo ani dużo chyba że dla kogoś 1000 zł polskich to wielka kwota, nie sądzę:) Więc u nas tym bardziej różowo nie jest.
OdpowiedzUsuńA ty walcz walcz o swoje zdrowie i życie tym samym nie poddawaj się:)
No si enie poddalem tylko przestalem chodzic w chmurach ;-). Ludzka psychika jest dosyc pokretan i nadal licze na cud. Musze przestac porownywac z Polska bo juz tam za dlugo nie bylem, fakt.
UsuńAle czy to właśnie to chodzenie w chmurach nie daje nam POWERA. Nie zgodzę się z tym ze trzeba przyjąć diagnoze i pogodzić się z nia w tym sensie że już tylko bedzie gorzej bo jednak nie zaprzeczysz CUDA sie ZDARZAJA i dlaczego nie tobie nie mnie i nie innym? Podobno trzeba tylko tylko uwierzyć ale tak naprawdę bo przecież myśl kształtuje rzeczywistość. Wytrwałości zyczę i myslę że Terry Washl to bardzo dobry kierunek, jeśli coś mogę powiedzieć w tym temacie. No życzę CUDU:)
UsuńA moze jakies nowe pomysly na pisanie tego bloga wytrzasnij? Bo mowiac szczerze ostatnio byl troche nudnawy i monotonny. Wiem wiem..nikt z nas mieszkajacych tu w Australii nie ma latwo i lekko ale moze cos wymyslisz? Domoroslych emigrantow trzeba odpuscic bo tak jak pisales nikt nie slucha dobrych rad i przestrog innych, oni jedynie sluchaja domoroslych agentow emigracyjnych.. Niech przyjezdzaja i sami na wlasnej skorze sie przekonuja. Jest jeszcze wiele innych tez ciekawych dziedzin zycia o ktorych mozna smarowac godzinami. Zycze weny:-) pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńSam sobie smaruj kurde, to nie takie latwe zwlasza o szarej codziennosci. Ale jak sie powiedzialo A to trzeba i B i cos jednak moze wymysle.
UsuńTo i ja się wpiszę, żeby nie było, że zaniżam liczbę czytelników :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Ania
A ja nie zapomniałam. Twojego bloga czytam i czytać będę. Życzę zdrówka i mnóstwo optymizmu- mimo wszystko. Pozdrawiam serdecznie Ciebie i rodzinę. Podróżniczka Marta :)
OdpowiedzUsuń