Niedzielna przejażdżka do Cranbourne Botanic Garden

Ostatni weekend był tzw długi, bo mieliśmy to święto konia zwane Melbourne Cup, albo jak kto woli hedonistyczno-pijańsko-hazardowe wylegiwanie na trawie. Jak zwał tak zwał chodzi o wypicie morza szampana, założenie ładnego (albo i nie) kapelusza i postawienie na swojego konia. Nuda straszna ale napędza konsumpcję więc się kręci, koniarze mają swoje pięć minut, a że szejki sponsorują to jest wystawnie. 


 My to olaliśmy bo to takie nie polskie ;-)) (znaczy się picie szampana) i pojechaliśmy na wycieczkę do jeszcze nudniejszego ogrodu botanicznego. Zapakowaliśmy jakieś żarełko na bbq, i w drogę, pogoda ładna, nuda jazdy przede mną. Najpierw stacja benzynowa, zajeżdżamy a tu cena paliwa zdecydowanie poniżej 1.5AUD, co się na tym świecie porobiło, oczywiście było kiedyś poniżej 1AUD ale nie bądźmy wybredni, szejki mają ciężko więc trzeba ich wspomagać ;-)), budowa meczetów w Polsce jest bardziej kosztowna niż w Arabii bo kurde zima jest ;-). 
Wyjeżdżamy a tu jak nie śmignie nam przed nosem czerwone Mitsubishi Evo, mało mi zderzaka nie urwało ! Myślę, no coś się dzieje poznam teraz tych niedzielnych kierowców, musiało stanąć przed wyjechaniem na ulicę więc się zbliżyłem a tam siedzi laska ... 80 lat, denka na oczach i ściska kierownicę jak różaniec. Pewnie mnie nawet nie zauważyła, ahh.
Dalej już tylko gorzej było, najpierw dwa pasy w jedną stroną a tam tylko 60km/h ograniczenie, potem zrobiły się trzy i dali 70, jak się pojawił pas zieleni pomiędzy kierunkami jazdy dali 80. Toż to rozbój w biały dzień, nie można śmigać bo kamery wszędzie. Wjechaliśmy na trasę szybkiego ruchu, cztery pasy w jedną stronę, bariera pomiędzy kierunkami jazdy a tam ... 100km/h. Idioci, w Niemczech to bym poszedł ze 180 a tu .... poszedłem spać po włączeniu tempomatu. Dostosowałem się do tablicy informującej, że krótka drzemka może mi uratować życie ;-). Wszyscy grzecznie jechali tyle ile było przykazane, aż się prosiło aby ktoś wdepnął..   Z drzemki wybudził mnie dźwięczny wrzask dzieci, tato zaraz trzeba zjechać z trasy bo dojeżdżamy !. Przespałem się tylko 15min ehhh, już trzeba było zaparkować przed ogrodem.  Znaleźliśmy miejsce dla inwalidy, to pewna zaleta bycia kaleką, możliwość bliskiego parkowania, ale coraz trudniej bo coraz więcej kalek w AU, te wypadki przy pracy ehh. Wysiadamy a tu podchodzi jakiś nawiedzony strażnik teksasu i mówi, że to dla inwalidy, ja mu na to że są inwalidzi co nadal mogą ustać na dwóch nogach i pokazałem mu plakietkę, wymiękł i poradził wypożyczyć wózek inwalidzki w recepcji abym  mógł odwalić ten spacer po ogrodzie (jakieś 3 km). Pomyślałem niegłupi pomysł, ciekawe ile sobie zażyczą za tą przyjemność.  Docholibałem do wejścia, idziemy do kasy a tam ... szok nic wejście nie kosztuje (znaczy się Ci co płaca podatki to sponsorują hehe) i wózek za darmo też.  No mieli zastrzyk gotówki bo 5 lat temu to wejście kosztowało ze 30 baksów. Ruszyliśmy w ogród a oto co moje piękne oczy widziały (dodam, że rozróżniam tylko rośliny i kwiaty więc opisy będą skromne):

1. Czerwona ziemia symulująca pustynie Australijską, kicz straszny ;-)



 2. Jakieś rośliny, rośliny i kwiaty ;-))


 3. Techno rzeka z zardzewiały stalowym murem. Wiadomo mają za dużo żelaza.


4. Więcej roślin, niektóre nawet ładnie pachniały w tzw. ogrodzie miętowym.

Dzieci najbardziej cieszyły się z super-mola jakiego jakimś cudem odkryły w metalowej konstrukcji ogrodu, jak one to zrobiły to nie wiem, pewnie mają detektory podczernieni w oczach ;-)). Monster miał 10cm rozpiętość skrzydeł i ważył z pół kilo hehe.



Uff miałem chociaż ubaw bo wózkiem sobie pojeździłem, to tak dla wprawy jak już mnie zetnie do końca, praktyki nigdy nie za mało ;-).

Potem ruszyliśmy na podbój bbq, a ponieważ była godzina lunchowa to wiadomo było że nie będzie łatwo. Udało się jednak bo jakieś żółtki skończyły swoje grillowanie i zostawiły szokująco .... czyste stanowisko, pewnie pracują jako sprzątacze i czystość maja dobrze wyuczoną.
Podczas posiłku przyszła  mała burza i zmoczyła wszystko doszczętnie (uroki Melbourne), na szczęście mieliśmy miejsce pod daszkiem. Inni co przyszli po nas mieli pecha, że wszystko zajęliśmy, jak już ich nieźle zmoczyło uprzejmie się posunęliśmy i daliśmy ich poznać łaskawość białej rasy ;-)) z Europy ........wschodniej ;-).

Powrót do domu był tak samo nudny, nikt się nie rozwalił na drodze nie było na co popatrzeć, nie wracali jeszcze ci pijani kierowcy co pojechali oglądać konie (kobiety) na tor wyścigowy.
Ponieważ był to także dzień śmieci, to zostawiliśmy jak zwykle kosze na ulicy, wracamy a tam koszy nie ma, no ciśnienie mi skoczyło, zarąbali jak nic, trzeba do urzędu dzwonić aby nowy przywieźli. Znowu coś się dzieje, podchodzimy bliżej a tu nasze kosze na właściwym miejscu wstawione elegancko za domem. Eh ten nasz sąsiad nudził czy jak ?, no i to koniec wycieczki.

Komentarze

  1. Popraw tytul --Cranbourne.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cyt. "Wyjeżdżamy a tu jak nie śmignie nam przed nosem czerwone Mitsubishi Evo, mało mi zderzaka nie urwało ! Myślę, no coś się dzieje poznam teraz tych niedzielnych kierowców, musiało stanąć przed wyjechaniem na ulicę więc się zbliżyłem a tam siedzi laska ... 80 lat, denka na oczach i ściska kierownicę jak różaniec. Pewnie mnie nawet nie zauważyła, ahh."

    Zdecydowanie za duzo nietoperzy w Australii posiada driver's license oraz swoj, a jakze wlasny car! Czasem nawet dwa.. Slepe to, gluche to i sie czepia (kierownicy oczywiscie:) No i jak sie juz uczepi to odczepic sie nie chce, tak te staruchy tu uwielbiaja szarzowac po freeway-ach, highway-ach i osiedlowych streetach :) W Polsce takim slepakom z denkami od szampana zamiast okularow to dawno by juz prawa jazdy pozabierali. W domu siedziec przy piecu, a nie do kierowania sie rwie jeden z drugim!
    A pozniej oto takie sa wlasnie efekty: (artykul z dnia dzisiejszego 10/11/12):

    >81-year-old man's ear bitten over parking brawl in Dianella:
    AN 81-year-old man allegedly had part of his ear bitten off during a brawl with another elderly man over a parking bay on Friday.

    It is alleged the pair got into a fight over a parking space at their block of units in Dianella on Friday afternoon.

    The spat turned ugly when an 80-year-old man allegedly bit the ear of the other man outside the Chester Avenue apartment block.

    A police spokesman said it was not until the victim got back to his unit that he realised his ear was missing, and the item he picked up at the scene of the fight was his ear.

    An 80-year-old man will appear in East Perth court today charged with Grievous Bodily Harm.<

    No i pojdzie dziadzio siedziec hehe :) choc nie sadze bo prawa w tym kraju nie ma.

    Kolejny dowod na to jak komfortowo i poblazliwie traktowani sa w swiecie Australijczycy: Artykul z wczoraj 09/11/12:

    http://www.news.com.au/national/victorian-mother-emma-laiguille-speaks-of-her-115-day-nightmare-in-a-malaysian-prison/story-fndo4cq1-1226514009961

    Kto chce niech przeczyta. Noz sie w kieszeni otwiera, tylko dodam, bo jakis inny Polak, Rusek czy Niemiec juz by dyndal na malezyjskiej szubienicy i nie bylo by infantylnych tlumaczen, ze "nie wiedzialam ze moj boyfriend mial kilo amfy pod siedzeniem w aucie, nie mialam o tym najmniejszego pojecia!!" I patrzcie uwierzyli jej! Ale najlepsze jest to kim ona jest! Osmioro dzieci, kazde z innym gachem (w tym dwoje nie zyje)-otworzcie "family tree" w artykule-szokujace, kazde wychowywane z jakimis "relatives" w innym zakatku Australii, a mamusia, juz po dwoch wczesniejszych zwiazkach lawiruje z jakims czarnym "boyfriend-em" po malezji w poszukiwaniu wrazen. I ona jest nagle niewinna! Mam nadzieje, ze znajdzie sie jakis swiadek w tej malezji, ktory wskaze ja palcem jako handlujaca prochami i sprawiedliwosci w koncu stanie sie zadosc!
    A tak w ogole to juz dawno powinna isc siedziec bo w family tree jest wyraznie napisane, ze jej poprzednie malzenstwo zostalo zaaranzowane tylko i wylacznie dla wizy meza, za co rodzina meza zaplacila jej porzadna dzialke..!
    W glowie sie to czlowiekowi nie miesci jak taki Australijczyk d.ma swoj kraj na prawo i lewo, a jak ten kraj go za to wielbi (socjale i inne profity) oraz broni (uniewinnienie chociazby w oczach publiki) bo teraz oczywiscie wszyscy wspaniali i porzadni Aussie czytajac ten artykul strasznie jej wspolczuja! Swiat juz dawno stanal do gory nogami, trzymajmy sie mocno bo tylko patrzec jak wpadnie w porzadne turbulencje!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawiazujac do watku, oto kolejny przyklad na to, ze Australia jest zbyt poblazliwa dla swoich wiekowych obywateli pozwalajac im kierowac pojazdy mechaniczne podczas gdy rzekomi albo niedowidza albo niedoslysza.

      http://www.perthnow.com.au/news/western-australia/woman-leaves-car-dangling-over-shopping-centre-car-park/story-e6frg13u-1226521415378

      Tak oto sie parkuje jak sie nie widzi bo oczy juz mchem zarosly...

      Moj jeden znajomy Australijczyk, tez wiekowy chlop bo ma juz 73lata posiada taka przypadlosc jak parkinson. Niedoslyszacy, ze slabym wzrokiem plus parkinson z trzesacymi sie dlonmi prowadzi jak szaleniec zakupiony niedawno nowy 4WD Toyoty ktory kosztowal go tylko 52000 dolarow australijskich. Jak ten czlowiek jezdzi to jest smierc w oczach. Nie chce juz z nim wiecej jechac jako pasazer ani nawet w bagazniku gdzie bylo by chyba najbezpieczniej. Jego jazda wyglada tak, ze wyjezdzajac z podporzadkowanej na glowna,w sytuacji gdzie nie ma dobrej widocznosci czy cos nie nadjezdza, czy to znak ustap pierwszenstwa czy stop on nigdy powtarzam nigdy sie nie zatrzymuje do zera tylko swobodnie sobie wjezdza na glowna, poniewaz zawsze zaklada ze nic tam nie jedzie!!! Na szczescie mial farta te kilka razy kiedy z nim jechalem i naprawde nic nie jechalo. Co by jednak bylo gdyby jechalo?To jest dopiero pytanie! Rozbije to auto, tylko patrzec. Druga jego wada jako australijskiego kierowcy to jest tzw. tailgating czyli uporczywe siedzenie komus 'na ogonie'. Polowa australijczykow to praktykuje a druga polowa tego nienawidzi. Co za narod zgrany!haha. Podczas jazdy na prostej on ciagle zjezdza albo do kraweznika albo do srodka jezdni! przy tym wogole nie uwaza na droge co jest najstraszliwsze z tego wszystkiego. Generalnie marni z Australijczykow kierowcy i nie zasluguja na te wszystkie wypasione auta ktore tu moga zakupic. Powinni jezdzic co najwyzej polonezami z przykreconym gaznikiem coby nie za szybko bylo.

      Ludzie, czytajcie australijskie portale i wszystkie comments bo tylko w ten sposob sie dowiecie co naprawde w tej Australii piszczy! Tam sie wypowiadaja Australijczycy, ktorzy wyrazaja swoje lubie badz nie lubie odnosnie tego kraju. Nic nie da wam tak swiezego spojrzenia na obecne problemy dotykajace ten kraj jak wlasnie aktywnosc w internecie. Nie sluchajcie 'zyczliwych' kolegow, ciotek i wujkow mieszkajacych w Australii od lat 80 tych bo oni nie maja bladego pojecia nawet w jakim kraju sie znajduja, a co dopiero zeby znali newsy!
      Powodzenia
      xxx

      Usuń
  3. "Prawa w tym kraju nie ma"--niestety ale prawo istnieje w kazdym kraju, moze tylko byc lepiej lub gorzej przestrzegane.I jesli ,Anonimie, chcesz zabierac glos na jakikolwiek temat, to podpisz sie. I moze uwazasz, ze w Polsce jest prawo lepiej przestrzegane? Nie rozsmieszaj nas tutaj,bo to, co sie w ostatnich latach tam dzieje ,mozna porownac chyba tylko z czasami sredniowiecza.A Australia nie odpowiada za przestrzeganie prawa w Malezji.O tym czy dana osoba jest winna czy nie, chyba nie decyduje ktos, kto dowiedzial sie o calej sprawie z jakiegos artykulu.Chyba , ze jestes blizej i wiesz wiecej na ten temat.
    Zastanow sie moze lepiej zanim cos napiszesz , bo sensu w tym Twoim komentarzu niewiele.

    OdpowiedzUsuń
  4. Drogi Eskimosie,
    Gratuluje prawdziwego talentu pisarskiego!
    Tez bym moze cos napisal, ale nie chce sie kompromitowac.
    Trzymaj sie!
    Jurek z Endeavour Hills - Clayton

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czesc Jurek, moze sie spotkamy bo mieszkamy blisko siebie? Moze jednak cos napiszesz? Odezwij si ena priva jesli masz ochote.

      Usuń
  5. Tych dwoch co sie pogryzlo to ksieza byli. Jeden 80, a drugi 81 lat. Poklocili sie o miejsce parkingowe przed swoim kolchozem (czyt. unitami) i w rezultacie jeden drugiemu odgryzl ucho (ale nie zjadl go na szczescie:-) Oto wzor australiskiej kultury:) Moj boss w pracy mi mowi: teraz uczysz sie kultury ozzich i ich slangu, OK moze tego drugiego tak, ale gdzie tu ta kultura? Nie widze jej, a oczy i uszy mam szeroko otwarte, chlone to, co tu sie wyprawia i staram sie w miare obiektywnie oceniac. Niestety, czesto nie da sie by obiektywnym osadzajac zachowanie osobnikow zamieszkujacych ten kontynent.

    Jak to ktos napisal na jakims tam forum o zyciu w Australii: Trzeba by bylo miec kamere zainstalowana gdzies i nagrywac ich 24/24 i dopiero wtedy wszyscy zobaczyliby i uwierzyli w to co sie tu wyprawia. Moze kiedys ktos tego dokona.

    A apropo's tego drugiego artykulu:
    Pani Urszulo cyt. "Australia nie odpowiada za przestrzeganie prawa w Malezji"

    -a jednak chyba odpowiadala w tym przypadku bo ta "niewinna" kobieta, wzor australijskiego obywatela, tak apropo z zawodu pielegniarka(wiec osoba wysokiego zaufania etc, bla bla bla..) miala w Malezji australijskiego lawyera. Nie mam najmniejszych watpliwosci, ze to nadalo calej sprawie zupelnie innego wydzwieku. Kto domyslny to wie o co chodzi.


    Trzeba byc nie wiem jak ograniczonym (albo /bez urazy/ mieszkac w Australii juz zbyt dlugo) zeby wierzyc w historyjki i udawane zale tej kobiety! Bo prawda jest taka,ze ona byla juz w 3 zwiazkach(jeden aranzowany dla wizy partnera) miala osmioro dzieci (kazde z innym) i nie opiekowala sie nimi wcale, sa rozdzielone,kazde mieszka w innym miescie Australii. Prawda tez jest taka,ze handlowala prochami i kazdy to wie ale kazdy to teraz wypiera ze swiadomosci bo nagle jakims cudem stala sie "swieta i bez skazy" i wszyscy w Australii bija brawo, ze udalo jej sie... (no wlasnie, ale co?) chyba wy.ymac malezyjski sad, bo nic wiecej!

    Dodam na koniec: Australia is a sheep country - tak ostatnio powiedzieli w programie przyrodniczym:)I co prawda chodzilo o cos innego ale ja widze tu pewne skojarzenia i mowie,ze to swieta prawda bo "efekt owieczek" widac tutaj jak nigdzie indziej. Jeden powie "A" i zaraz ma tysiace nasladowcow. Wszyscy tu leca stadem w jednym kierunku jak sie cos (nawet nieistotnego) dzieje.. Dzis w targecie, w kolejce do kas biore pudelko chusteczek za c99, pani sheila stojaca przede mna zerknela co robie i tez wziela. Po sekundzie namyslu, zupelnie spontanicznie wzialem drugie pudelko i zgadnijcie co sie stalo? Ta sama kobieta ponownie zerknela i wziela drugie pudelko!I tak tu jest cale zycie z nimi.Przykladow bylo by setki. Jak wszyscy tu przytakuja to nie znajdzie sie ani jeden kto by krecil glowa w inna strone, chociazby wszyscy wiedzieli,ze nie maja racji! The sheep country:)

    -swiadomy zycia w oz.

    OdpowiedzUsuń
  6. Rany kolejna dyskusja z serii jaki to bebe kraj jest albo i nie. To jest zwykly kraj z korupcja, narkotykami, ksiezmi molestujacymi dzieci itd. Czego wy oczekiwaliscie? Kraj zeslancow i gornikow czyli prostych ludzi ;-)).
    Kultura ludzi jest jaka jest byle w ponad 15 krajach i gro spoleczenstw jest takich samych, kupowac i kupowac i pobawic sie (czyli nawalic). Ale moze piszcie takie komentarze bo Ci co przyjezdzaja tu z rozowymi okularami sie obudza.
    BTW prawnika mozna kupic, jesli to byl prawnik rzadowy bo kobiecie grozila kara smierci i panstwo AU "opiekuje" sie swoimi obywatelami jakimi by oni nie byli (taki ma obowiazek).

    OdpowiedzUsuń
  7. Dla wszystkich starajacych sie o emigracje do Australii lub myslacych o tym tu jest kilka slowek
    z jezyka australijskiego bo to juz raczej nie angielski jest.
    Wykujcie to na blache i czesto cwiczcie przed wyjazdem, a szczegolnie bedac juz w samolocie bo jak do tej Australii zajedziecie to moze sie okazac, ze ani nie rozumieja was, ani wy nie rozumiecie ich! Powaznie !

    Zaczynajac od tych ktore uslyszycie od razu, na lotnisku:



    haloj - hello/halo (dotyczy obydwu) to na dobry poczatek uslyszycie na powitanie od celnikow:)

    szoj - show (pokazac) przygotujcie sie ze bedziecie musieli sporo im pokazac zanim was puszcza:)

    fojto - photo (fotografia) celnicy moga zakwestionowac ze to fojto w paszporcie nie jest wasze.Moga,a co nie wolno im?

    ojna - owner (wlasciciel) moga w zwiazku z powyzszym zapytac czy jestescie ojna of this passport (wlascicielami paszportu ktory im okazujecie) To tylko tak,zeby sie upewnic:)

    hojm - home (dom) moga pytac jaki jest wasz hojm kantry pomimo ze napisane jak byk w paszporcie.

    sloj - slow (powoli) kolejki do trzepania walizek zawsze sa wery sloj:)

    noj - no (nie) to slowo padnie wiele razy bo dowiecie sie ze w Australii wiecej nie wolno niz wolno:)

    I doj noj - I do not know (nie wiem) to slowo, oprocz syt. na lotnisku bedziecie slyszec setki razy dziennie podczas waszego pobytu w pieknej Australii kiedy to dowiecie sie ze na wasze nieszczesie nikt tam nic nie wie:(

    soj... - so.. (wiec..) no wiec podczas sprawdzania waszej walizki okazalo sie,ze batonik princessa ktory dostaliscie od mamy powinien byc zadeklarowany jako dangerous food:)

    I noj - I know (wiem) przytaknijcie celnikowi i rzuccie cholerna zatruta princesse do bina:)

    ojwa - over (koniec) to juz chyba ojwa z trzepaniem walizki, zaraz mozecie odejsc:)

    goj - go (isc) ostatnie slowo zawsze nalezy do celnika!Teraz w koncu mozna isc, uff:)

    doj - though - (jednak) nie ekscytujcie sie za bardzo doj bo moga was jeszcze zawrocic:)

    klojs - close (blisko) na szczescie drzwi do hali sa clojs, wiec przyspieszamy kroku..

    ojpen - open (otwarte) no i na szczescie sa tez ojpen.. juz jestesmy za:) uffff...;)

    kojk - coke (cola) teraz spokojnie mozna usiasc i napic sie kojk bo w gardle nam zaschlo ;)

    Smieszne, nie? ;-)

    Inne diabelskie przeksztalcenia, ktore napewno uslyszycie bedac w krainie dingo:)

    bojf - both - obydwa
    dojna - donor - dawca (np.szpiku)
    loj - low - nisko
    wojt - vote - glosowac
    pojp - pope - papiez
    groj - grow - hodowac, rosnac
    slojp - slope - zbocze
    sloj - slow - powoli
    froj - throw - rzucac
    tumoroj - tomorrow - jutro

    i wiele innych, ktore same wpadna w wasze ucho:) sluchajcie uwaznie.


    Oczywiscie nie wszyscy ozi tak mowia, nie wiem dlaczego, bo porownujac dwoch ozich urodzonych w swojej ojczyznie, w tym samym miescie wydawalo by sie, ze nie powinno byc az tak drastycznych roznic w wymowie, a jednak sa. Na 350 procent natraficie na wielu mowiacych tak jak jest opisane powyzej. Nieraz tak sie zdarza ze tylko na tachich sie natrafia no wiec tym bardziej warto znac ten ich kosmiczny jezyk.
    Po pewnym czasie spedzonym w Australii dostrzega sie, ze nie ma w tej ich mowie zadnej logiki ani jakiegos klucza ktorym mozna by sie poslugiwac. co wiecej, w wielu przypadkach dane slowo inaczej mowia a inaczej napisza.
    Chcecie byc na emigracji w Australii? trzeba sie tego po prostu nauczyc:)

    cheers mate;)

    OdpowiedzUsuń
  8. ja proponuje sie dowiedziec przyszlym emigrantom co oznacza australijskie slowo "wog" w tym kraju, ja sie dowiedzialem pierwszego dnia w pierwszej pracy od innego "wog" z Ukrainy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Konrad ty mas zpo prostu pecha, ja o slowie wog dowiedzialem sie od ... Polaka ktory mnie tak nazwal ;-)). Zreszta wez pod uwage jak my mowimy na inne nacje w Polsce, zoltki, czarnochy, zydzi itd daj innym tez sie troche nacieszyc obrazaniem innych ;-))

      Usuń
  9. WIKIPEDIA SAYS: Wog is a slang word, sometimes considered derogatory and in some instances, offensive when used in relation to ethnicity. In Australian English the term is a pejorative for migrants from the Mediterranean, though in recent decades its offensiveness has been defused in certain contexts by common usage in pop-culture produced by the descendants of Mediterranean immigrants.

    Wog is derived from Influenza. It is another name for a flu. In the mid-20th century, many Italians, Maltese, and Greeks migrated to Australia after World War II to start new lives. Wherever they went, the generally set up businesses reflective of their origins. Everywhere the returning Australian soldiers went, it seemed as if there was another Italian pizza shop opening or another Greek grocers. This rapid spread of ethnic businesses seemed like a 'flu'.

    In Australia, the term was and still is applied to Post World War II migrants and their descendants from Europe and the Balkans. It was used particularly towards the Greek, Italian, Lebanese, Spanish, Serbian, Macedonian, Bosnian and Croatian communities in Melbourne, Wollongong (Port Kembla) and Sydney, which contrasted with the dominant Anglo-Saxon stock of the Australian population.

    Thus, in contemporary Australia, the term "wog" may, in certain contexts, be viewed as a "nickname" rather than a pejorative term akin to the nicknames ascribed within Australian English to other historically significant cultural groupings such as the English (nicknamed Poms), the Americans (nicknamed Yanks) and New Zealanders (nicknamed Kiwis).

    A TERAZ WOG W UK.

    Wog in the UK is usually regarded as a racially offensive slang word referring to a dark-skinned or olive-skinned person from Africa or Asia. It can be applied to any darker-skinned people, but is used generally to refer to peoples of the East Indies and India, as well as immigrants from the Middle-East and Mediterranean. Most dictionaries refer to the word as derogatory and offensive.

    A TERAZ WOG-I W USA.

    In the United States, "Wog" may be used simply short for Pollywog, the navy term for sailors who have yet to cross the equator in the line-crossing ceremony, and does not seem to have racial associations.

    W ZWIAZKU Z POWYZSZYM NIE WIDZE ZADNEGO ZWIAZKU POMIEDZY WOGS A POLAKAMI. CZY KTOS WIDZI? I PIERWSZE O TYM SLYSZE BEDAC JUZ TROCHE W AUSTRALII.

    PRACUJE DLA AUSTRALIJCZYKA JAKO JEGO JEDYNY ROBOL I NIE SLYSZALEM ZEBY KTOKOLWIEK KIEDYKOLWIEK NAZWAL MNIE WOG. NIECH BY TYLKO SPROBOWALI, NASTEPNEGO DNIA PAKOWAL BYM SWOJE WALIZKI BO MI NAPRAWDE NIE ZALEZY NA TYM KRAJU, A FIRMA MOJEGO OZZIEGO BOSSA PRZESTALA BY ISTNIEC Z POWODU BRAKU GLOWNEJ MASZYNKI DO ROBIENIA $$$$$$$$$$$$$$$. POZDRAWIAM. WOG :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Jakos to w tym UK mimo mieszkania pare lat nie slyszalem tego slowa ale zapytam sie w pracy w poniedzialek. W Australi zas pierwszego dnia pracy mialem induction 2h, skonczylem, na sniadaniu dosiadlem sie do stolika Ozich przedstawic sie jako nowy pracownik, oni zaraz wyszli na "smoko" zostawiajac mnie samego, dosiadl sie Ukrainiec z sasiedniego stolika i wyjasnil mi owe slowko.
    Jakos w tym syfiastym UK na roboocie co na niej aktualnie siedze chodzimy na breakfast albo lunch, jak ja zajme stolik pierwszy to Anglicy sie dosiadaja, albo jak ja usiade osobno to daja mi znaki zebym sie do nich dosiadl, i jestem jeden emigrant miedzy nimi. Niedawno mi sie zdarzylo, ze na sprej powierzchni stolowki gdzie sa grube filary tak odszedlem od kasy z obiadem do wolnego stolika ze na lini wprost bylem z moimi Anglikami w pracy ze sie nie widzielismy, tylko pozniej sie zauwazylismy to od kierownika uslyszalem zarzuty ze sie "ukrywam" i czemu sie nie dosiadlem do nich. Ozi traktowali mnie jak piate kolo u wozu, ciagle negowali ze cos umiem skoro jestem zza granicy, tylko jak przyszlo cos trudniejszego zrobic z czym Ozi sobie nie radzili to wtedy spadalo to na moje barki, nagle wog cos umial!!! Wole sobie te syfiaste UK, z brudem na ulicach, z obskurnym budownictem a'la Brunswick/Fitzroy w Melbourne,z brakiem miejsca na zaparkowanie autka, ale z docenieniem umiejetnosci emigranta, brakiem zadania zeby mial wylacznie miejscowe papiery, jakos w tym syfiastym UK nikt nie pyta skad doswiadczenie zawodowe, nikt nie wymysla idiotycznych papierkow wylacznie miejscowych.

    Mieszkalem tez z ludzmi, emigrantami, studentami, to sie przekonalem czego oni doswiadczyli jako emigranci od Australijczykow, traktowania ktorego podobno "nie ma" w Australii

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiecej optymizmu kto mowi ze UK jest syficzny? Nigdzie tego nie napisalem, a ze inni tak moze uwazaja to ich sprawa. BTW Hiszpania daje obywatelstwo jak sie kupi tam dom za 160000Euro, pomysl o tym to jest dobra oferta, teraz tam tylko co czwarty nie ma pracy ale kiedys bedzie lepiej a geralnie jest tam bardzo ladnie.

      Usuń
  11. Smoko-sroko to dla ozich swietosc.
    Odeszli i cie zostawili bo to prymitywny narod jest.Oni nie wiedza,ze to tak nie wypada. Wola sobie popierdziec i pobekac po smoko. To jest dla nich cool.
    Nie oczekuj od ozich ludzkich odruchow i zachowan bo sie raczej nie doczekasz.
    Pracuje sie z nimi jednak zazwyczaj OK poniewaz prawie nic nie mowia, nie czepiaja sie do detali jak np. "polski boss", tzn.nie sa fussy poniewaz szczytem ich osiagniec bedzie zawsze 50% tego co ty mozesz wyprodukowac zarowno pod wzgledem ilosci jak i jakosci. Dlatego zwolnij, nikt cie nie gania..Rob swoje, a zawsze bedzie no worries mate.
    Przestrzegaja przerw smoko i lunch, zazwyczaj o 10am i o 1pm zeby sie mury walily albo klej zasychal oni ida zrec.
    Dobrze, a raczej normalnie placa w przeciwienstwie do panow "polskich bossow".
    No i takie to realia sa w tej Australii.
    Biurwy maja lepiej, wiecej wolnego, lzejsza praca i ciagle narzekaja (ciekawe na co) Chyba kiedys sie tam przeflancuje bo i tak za duzo tu zasuwam, nieprzyzwoicie duzo w porownaniu do innych, znanych nam narodowosci ktore tu nie robia konkretnie nic, a dostaja!

    Nigdzie nie jest teraz dobrze i nigdzie sprawiedliwie, powodzenia w UK przynajmniej masz do rodziny blisko i na X-mas mozesz skoczyc. Nierealne dla mnie:(

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Bądź człowiekiem i pisz co ci na sercu leży. Nie klnij, dyskryminuj i po prostu nie bądź człowiekiem.

Popularne posty