Overcoming Multiple Sclerosis -książka do wzięcia!
Dzisiaj mam do rozdania jedna tylko książkę prof. G. Jelinka "Overcoming Multiple Sclerosis". Mam tylko jedną bo książki są tu cholernie drogie (miałem dodać że nie to co w Polsce, ale już chyba tak nie jest i też są dosyć drogie). Można oczywiście ściągnąć nieraz gdzieś z sieci wersje elektroniczne, no ale nieraz warto mieć po prostu książkę. Choć przyszłość do czytników elektronicznych należy, w sumie fajne te kindle i inne kundle, wersje czarno białe mają super ekran, czyta się prawie jak książkę, a ile drzew się zaoszczędzi.
No ale nie o tym, dzięki fundacji Iana Gawlera, która wspiera alternatywne metody leczenia, książkę można dostać za darmo jak się mieszka w AU lub NZ i ma znajomego z MS (lub samemu się ma). No i tu poszła w ruch nasz wschodni wrodzony spryt i ja ma .. dwie książki, więcej nie brałem bo mi i tak wstyd, ale nikt nie wpadł w tej fundacji na pomysł, że ktoś będzie kombinował.
Ale czego nie robi się dla rodaków ;-)). Tak więc mam jedna książkę którą ... uwaga uwaga prześle za darmo komuś z czytelników mojego bloga kto ma MS lub znajomego z MS. Nie będę tego sprawdzał, bo i tak wiem, że można naciągać ;-)). Ale są dwa małe haczyki: (a co nie ma lekko ;-)).
1. Trzeba się pochwalić, że dnia tego i tego kliknąłem 10 razy na reklamy (rożne) na moim blogu. Wydaje, się to dziwne ale to mogę sprawdzić, wielki brat Google daje mi takie możliwości.
2. Napisać na mojego emaila (jako załącznik plik w Word) esej po angielsku ( a dodam, że ja to słaby jestem z pisania, nawet po polsku, to pracę będzie oceniał bezstronnie mój syn, mały mistrz angielskiej ortografii i interpunkcji i innej pisarskiej cholery ;-)) o długości 200-300 słów (nie mniej nie więcej) na temat:
" Dlaczego ty znaczy się ja (kurcze jak to napisać;-) czytelnik tego wspaniałego bloga powinienem dostać tą książkę."
Dlaczego po angielsku ? Bo książka jest po angielsku i zakładam, że jak ktoś umie pisać to i czytać po angielsku też umie. Ta poproszę sąsiada to mi przetłumaczy, czy napisze.
Wiem wiem, że nie da się nie kombinować, ale co tam jak ktoś się tak pomęczy to mu i tak wyślę.
Macie czas do końca czerwca.
PS. U mnie na froncie leczenia, właśnie odwołali mi wizytę w klinice bo pani doktor zachorowała (a jest jedna na tą stronę Melbourne, to się nazywa efektywność eehh. Trochę, się wkurzyłem, bo mógłbym chociaż coś niecoś się więcej dowiedzieć jakie są możliwości leczenia, aby mi za szybko ser z mizgu się nie zrobił, a tu nici. Muszę przyznać, że nie ma jak w Polsce, wskoczyło sie do lekarza pierwszego kontaktu, skierował na rezonans magnetyczny, mała wycieczka do najbliższego miasta badanie i bach wyniki, masz emasa, bo dwie dziury w mózgu już są ;-)). Brutalne, ale prawdziwe nie ? Nie jest tak? A tu certolom (ciekawe jak to się pisz?) się jak diabli, 5 wizyt u lekarza pierwszego kontaktu, rezonanse, tomografie, punkcje płynu około rdzeniowego,, badania krwi, i co i nic może mam MS ale to trzeba potwierdzić w klinice proszę Pana, no raczej Pan ma ale...ja to nie ten co ma to Panu wpisać w papiery. Dlaczego tak się zabezpieczają, ano bo to ma duże finansowe implikacje włącznie z rentą itd. A jak przychodzi do pieniążków to wiadomo, nie jest łatwo. Nie to co w Polsce, bach i Zusik płaci rentę i pozamiatane.
Zaraz chyba coś mi się miesza (to pewnie znowu atak emesa ;-). Dostałem ostatnio taką historię na maila. Facet miał wypadek i ucięło muudwie nogi, idzie z papierami o rentę inwalidzką do lekarza, lekarz papier wypełnia i bach pacjent dostaje rentę ... na rok. Za rok znowu pacjent do lekarza i bach znowu renta na rok. Trzeci raz pacjent do lekarza i lekarz już nie wytrzymał i w opisie schorzenia:
(Ujebało mu dwie nogi i mu k...wa już nie odrosną). Pieczątka. (wiadomo bez pieczątki nieważne).
Po dwóch tygodniach pacjent z flaszką do lekarza, bo dostał w końcu dożywotnio tą rentę.
Hej ale po co ja to piszę, przecież ZUS miłą rację, mogły mu odrosnąć, bo nigdy nie wiadomo do czego ludzki organizm jest zdolny. Urzędnik Zus czytał książkę prof. Jelinka i pomyślał poczekam, może jednak to będzie ten lepszy przypadek ;-)).
No dobra starczy tego, czekam na wspaniałe prace i klikanie na reklamy, tylko nie przesadzajcie z ilością chętnych bo syn nie ma za dużo czasu na czytanie dla tatusia ;-)).
Cześć nie wchodziłam do Ciebie długo gdyż noie mam czasu w pracy... cały czas piszę lub chodzę na posiedzenia. No rzuciło mi się na błędnik - tydzień zwolnienia i wypisany lek przez telefon. Teraz jestem w pracy. Nie będę klikać w reklamy i nie chcę książki , gdyż mimo wszystko ja się z ta chorobą nie identyfikuję i już!!! Dzisiaj 30.05.2012 ,w Polsce jest obchodzony Światowy Dzień SM - wolę Światowy dzień bez Biustonosza jak ktoś powiedział bardzoCię pozdrawiam i życzę dużo słońca!
OdpowiedzUsuńTrzeba uwazac z tym blednikiem bo jak sama nazwa wskazuje blednik moze powodowac bledne decyzje ;-)
OdpowiedzUsuńMilo ze wpadles, ja nikogo nie namawiam aby sie identyfikowal z ta choroba ;-(.
Hej! A kto kogo namawia na takie głupoty????? I to jeszcze głupoty bleee!! A błędnik , no cóż jak ma się porażony móżdżek to tak właśnie wychodzi czasami. Zwykle jest lepiej bo całą szklankę kawy z mlekiem!! donoszę bez wylania. Dzisiaj muszę trochę popracować i pójść na posiedzenie - porażka! W Polsce zimno ale w przyszłym tygodniu zapowiadają upały. Pozdrawiam B.
UsuńSie nie przegrzej ;-))
UsuńHej nie bądź proszę Cię taki sadystyczny. Ale jak nie ma co się lubi, to się lubi co się ma.
UsuńO przepraszm Pania bardzo ;-)). Troszke sloneczka to swierza witaminka D3, bardzo zdrowe, bardzo zdrowe sie rozumie.
UsuńA tak powaznie to w Melbourne nie za cieplo ostatnio, a i lato slabe, wiec nie ma co zalowac.
cheers
Witam Pana. W Polsce też szaro-barowo!! Nawet nie butelkowo, bo komu się chce w taką pogodę-niepogodę poniewierać??? Miejmy nadzieję na ciepło. Siedzę w pracy i piszę protokół z sesji ( w wolnej chwili) oczywiście. Życzę dużo uśmiechu i słoneczka !! B
UsuńKurde zabrzmialo troche jak protokol z ..... sekcji zwlok ;-)). To musi byc fascynujace, moze Pan opisze tu troszke jasniej co za sekcje/sesje to sa bo my tu w AU mamy mozgi wyzarte ...hmm no wlasnie przez co, musze pomyslec ;-)).
UsuńJa nie jestem pan tylko Pani.... a B to Beata i nie sekcja, bo się boję a sesja Rady , pracuję w biurze... Biedni nie tylko w Australii ludzie mają mózgi wyżarte. Trzymajcie się..... Pozdrawiam
UsuńHm, a ja tam zawalcze o książke a co mi tam. Człowiek w końcu uczy się całe życie. Ja tam jestem otwarta na nowe:) Monika
OdpowiedzUsuńBrawo dla tej Pani w czerwonym sweterku ;-)))
Usuńno,no nie w czerwonym, ale brawo może być:)
OdpowiedzUsuńceny ksiazek z Australii sa przeswietne...
OdpowiedzUsuńkiedys potrzebowalem jednej ksiazki, w Australi uzywana na australijskim ebay kosztowala 60$ a nowa ponad 100$, poszukalem w necie i znalazlem ksiegarnie w USA ktora handlowala uzywanymi ksiazkami i te sama ksiazke tam nabylem placac w calosci z przesylka 21 AUD, z czego przesylka to wiekszosc ceny...
Ksiazke zamowilem w sobote wieczorem, w wg rachunku i pieczatek w poniedzialek rano byla juz na amerykanskiej poczcie, w czwartek po poludniu juz w Sydney i dostalem ja w piatek.
Taki rynek, jak mozna sprzedac za 60 to po co za 20? Teraz ozzi sciagaja wszystko z USA i ceny spadaja albo ksiegarnie bankrutuje, proste zasady popytu i podazy i niestetyh nieraz cel na granicy.
OdpowiedzUsuńJak widze ciagle szukasz dowodow na beznadziejnosc AU ;-)).
Tam nie trzeba szukac dowodow, wystarczy tylko troche pomieszkac, polazic, popatrzec a dowody na przecietnosc tego kraju same sie pchaja. Widok ogolny bardzo sie rozni od tego lansowanego widoku jakoby ten kraj byl taki bardzo wspanialy. A ceny no to nie konca rozumiem jak ta sam ksiazka moze kosztowac w USA ledwie pare $ a w OZ 60$, kurs walut niemalze ten sam.
OdpowiedzUsuńEch tam nie ma sie co czepiać kraju. Wszędzie dobrze gdzie nas nie ma to bardzo aktualne hasło a do tego zawsze jest tak ze z bliska bardziej rysy widać. Wszędzie znajdziemy i te dobre i złe strony tak to już jest
OdpowiedzUsuń