Ten ostatni raz.

Zakończenia są zawsze trudne, ale kiedyś trzeba się z nimi zmierzyć. Długo o tym rozmyślałem, to w sumie ładny kawał życia na tym blogu zostawiłem. 

Znalazłem się jednak w pozycji lekko nieatrakcyjnej będąc inwalidą na emigracji, no jak tu mawiają shit happens ;-). Dodatkowo w tym miesiącu kończę 50 lat i jakoś to dało mi do myślenia, że czas dla siebie teraz znaleźć. Dostałem też list że mogę zrobić darmowy test na raka jelit, który może uratować moje życie więc muszę się traktować poważnie.

Z moim pójściem do inwalidzkiego nieba czyli NDIS, sprawa się komplikuje bo droga jest otwarta bo czyściec przeszedłem (formalności biurokratyczne), ale teraz droga długa i kręta, kasę dali, ale nie mam jak jej wykorzystać bo wynajmujemy dom który nie da się modyfikować więc więcej problemów niż korzyści. Ale jak tu mówią you will be alright.

Syn robi maturę i ma już doświadczenia z tutejszymi uniwerkami gdzie zdawał swój pierwszy egzamin na  uniwersytecie RMIT.  To taki uniwerek moloch 80000 studentów. Egzamin był w wynajętym pawilonie wystawienniczym gdzie na raz odbywało się po 10 egzaminów rożnych po około 2000 studentów, którzy dowożeni byli na miejsce dodatkowymi pociągami zorganizowanymi przez RMIT. Tak ilość trochę przytłacza, to dla tym co stresu nie wytrzymują stowarzyszenie studentów zorganizowało rozdawanie cukierków (no wiadomo cukier uspakaja i daje paliwo dla mózgu ;-), były też na miejscu pokoje do relaks do wyboru (głaskanie piesków, play dough, oraz darmowy 5 minutowy masaż (nie wiem której części ciała ;-). 

Ta skala Melbourne zaczyna mi się dawać we znaki, chyba czas na wyprowadzkę na wieś. No i miasto straciło swój status  najlepszego miasta do życia ;-). Jest teraz na 2 miejscu, straszne.

Tak więc życzę wszystkim moim czytelnikom udanych życiowych wyborów, kariery usłanej sukcesami i przede wszystkim zdrowia.

Dziękuję, że byliście ze mną tak długo.

Nie był bym sobą gdybym nie zamieścił jakiegoś dowcipu na zakończenie. Australia jest piękna i nie da jej się łatwo zrozumieć, ale warto tu chociaż przyjechać.









Komentarze

  1. Cześć Marcin, dziękuje Ci za bloga. Twoje teksty zawsze były dla mnie z humorem jak i odpowiednim dystansem. Smutno że to już ostatni wpis - ale może zmienisz kiedyś zdanie:) Trzymaj się tam na dole - pozdrawiam Arek

    OdpowiedzUsuń
  2. Hm w końcu zawsze możesz tu wrócić jakby co. Wszystkiego dobrego tobie i reszcie rodzinki. Monika

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziekuje, oczywiscie ze moge wrocic, jak mnie co najdzie ;-).

    OdpowiedzUsuń
  4. z pozdrowieniami Monika, może by cię co naszło i napisałbyś co tam u ciebie?

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuje tobie Marcinie, że mogliśmy być świadomi tego co jest w twoim życiu. Było to dla mnie bardzo cenne i dające wyobrażenie m. Ja niestety po 2 miesiącu pobytu w Melbourne na wizie niezależnej stwierdziłem, że jednak wole być w Polsce niż zaczynać wszystko od nowa.... a mimo to pozostał niesmak niepodjęcia ryzyka przeprowadzki. Tutaj zbudowałem dom, rodzina i chyba tylko z leku przed ryzykiem braku sukcesu w Australii nie zdecydowałem się zostać

    OdpowiedzUsuń
  6. hej, ja tez zagladalem na blog przez wiele lat - chyba prawie od poczatku. Lubie twoj styl pisania i sposob obserwacj. Mam nadzieje, ze zanjdziesz czas na napisanie co u ciebie od czasu do czasu. Zdrowia zycze rowniez.

    OdpowiedzUsuń
  7. ...no to niech nachodzi🙃!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Bądź człowiekiem i pisz co ci na sercu leży. Nie klnij, dyskryminuj i po prostu nie bądź człowiekiem.

Popularne posty