Polityczna australia

Ostatnio coś często mamy zmiany premierów, najpierw w Wiktorii teraz w całej AU. Co prawda nadal rządzi ta sama partia, ale zmieniają lidera bo ten co był jakoś zaniżał sondaże ;-). A wiadomo, że jak stołki będą tracone to partia zrobi wszystko aby członkowie mieli za co żyć. Ot i pierwsza kobieta premier - Gilard J., została zmieniona na Kevina R. ksywka tajny mściciel lub też premier po wtórnym przerobie ;-)), bo był już on premierem, ale został osunięty na korzyść ww. Gilard. Wydaje się, że partia Pracy jakoś nie ma za dużo pomysłów na lidera, a i kłótnie wewnętrzne dają o sobie znać. W AU głosuje się na partię i konkretne osoby (są tu tzw. okręgi wyborcze jednoosobowe), partia mianuje lidera i on zostaje premierem jak partia wygra wybory. Jeszcze nie do końca system poznałem to nie chcę tu namieszać, ale muszę się sprężać bo wybory tuż tuż.

Australijczycy chyba w końcu maja dosyć i ostatnimi laty mamy wysyp partii mniejszościowych, które dają wiele kolorytu a maja na celu zagospodarowanie sfrustrowanych wyborców.  I tak oto powstawały partie:
1. Reformy banków (Bank Reform Party), mająca na celu poprawę funkcjonowania banków (czyli precz z bankierami)
2.  Partia stabilnego wzrostu populacji (Australian Stable Population Party), czyli ograniczenie dzietności i napływu emigrantów. Ostatnio wzrost jest za duży bo ponad 1.7% rocznie co daje zastraszająco liczbę ludności w 2050 roku 50mln.
3. Partia transportu kolejowego (Train Party),, popierająca rozbudowa kolei. Bo za dużo na drogi się tu wydaje pieniędzy.
4. Partia małego szachu marychy (Help End Marijuana Prohibition) - no co Holendrzy mogą to czemu nie Ozzi ;-).

Moim ulubieńcem jest partia Boba Kattera (Australian Party), program ma w sumie niegłupi (nastawione na rozwój małego biznesu, likwidacja podatku od CO2, rozbicie duopolu hipermarketów, protekcjonizm itd), ale najbardziej lubię lidera tej partii:

Źródło internet
Zwłaszcza jak występuje w kapeluszu Akubra to wygląda super ;-). Gość jest plantatorem bananów, pochodzi z rodziny jeźdźców wielbłądów, czyli Afgańczyków, nie lubi homoseksualistów (ale jego brat jest gejem uuppss). Bardzo kolorowa postać jednym słowem.

To tylko niektóre z małych partyjek jakie tu się zagospodarowały, rządzenie z planktonem będzie bardzo trudne i no ale przedstawiciel królowej czuwa i jakby co to rozgoni to całe towarzystwo ;-)).
Jednym z zalet AU jest jednak to, że to życie polityczne mało natarczywe i nie wali po oczach codziennie na pierwszym planie. Daje się na to spojrzeć spokojnie i z pewnej perspektywy, nawet jeśli lekko humorystycznej.

Generalnie ludzie coś tam sobie planują o coś walczą, ale natura ma swoje sposoby aby i tak wyjść na swoje:


Komentarze

Popularne posty