Witaj w Hogwart ;-)

No i zaczęło się jak w Harry Potterze, syn zaczął chodzić do szkoły średniej i właśnie tak jak Harry się chyba czuje, z relacji jakie opisuje to czysta magia ;-)). Dla niego budynek i nauczyciele to jak w szkole Hogwart, są dyrektorzy od muzyki, nauk ścisłych itd. Po tym przeżyciach to ja też książkę mogę napisać jak znalazł, o zaraz zaraz, już ktoś to zrobił, a to pech ;-)).

Źródło trevelwithkids.com.au
Wszystko dzieje się szybko i z dużym naciskiem na radź sobie sam. W ciągu 2 tygodni już były zawody sportowe a'la gra w quidditch, czyli pływacki karnawał w Melbourne Sport i Aquatic Centre (czyli MSAC bo tu już nikt tej długiej nazwy nie używa). Znowu obiekt duży, pełno dzieci, organizacja taka sobie, ale syn popływał i nie utonął to radzi sobie hehe. 
Potem wyjazd na obóz integracyjny 3 dniowy na ładnej plażowej okolicy, gdzie uczyli się serfować, wspinać, przetrwać 20 ugryzień komara, noce podchody w buszu itd. Cały ten fascynujacy świat sportów i ekstremalnych przeżyć. Idea obozu była integracja klasy, ale syn zauważył krótko, tato przecież nawet nie było czasu się z kimś zapoznać, nawet się nie umył raz bo wrócili tak wykończeni.
Ot cały ten zgiełk aby dać dzieciom jak to się mówi fun, czyli zabawę, a ja tam bym dał im więcej pracy domowej niech ryją jak ja kiedy byłem w jego wieku ;-)).
Zamiast pracy domowej dostali netbooki, to takie przestarzałe małe laptopy (dla tych co nie pamiętają bo tylko ipadów używają ;-)). 


Ale tu powiem, że się nawet z tego ucieszyłem, że taki zwykły sprzęt dostali, będą zwyczajnie na nim pracować a nie paluchem po ekranie jeździć, choć oczywiście wolno im zainstalować ... wszystko co nie zepsuje sprzętu, ot wolność i swoboda i tu mi mina zrzedła bo od razu w ruch poszły jakieś gry online itd. Ale co tam nowoczesność w domu i zagrodzie.
Ja też chodzę na zajęcia jak pomagać synowi w nauce i robieniu pracy domowej (nie ma żartów dla sporej części Ozzich praca domowa to masakra). Jest fajnie spotykam się z rodzicami i poznaję z kim będzie się miało do czynienia, nie jest tak źle, padają nawet pytania jak ograniczyć dziecku dostęp do sieci i komputera, czyli umysł rodzica jeszcze walczy.
W szkole powiedzieli też, że prace z j. angielski, będą przyjmowane tylko napisane odręcznie, odezwał się jęk zawodu bo moje dziecko już nie potrafi pisać długopisem tylko na klawiaturze hehe, trzeba było nauczyć. Syn będzie miał przewagę, odziedziczył po tacie zdolności pisarskie i jak go co natchnie to ze trzy strony A4 drobnym maczkiem zasmaruje bardzo z sensem. Praca z podstawówki nie poszła na marne.

No i tak radośnie mija ten czas i to że siedzę w domu nie znaczy, że mam czas na leniuchowanie, a już się kurde wdawało, że szczęście będzie blisko, eehhh.


Komentarze

  1. Powodzenia, chłopaki :)))) Pozdrawiam. Marta

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytajac ten post trudno uwierzyc, ze dzieje sie to w Australii. Ile aktywnosci fizycznej, mentalnej i jeszcze laptopy dostali! Moje zdziwienie nie bierze sie z nikad, a wynika z faktu ze jak patrze na ta australijska mlodziez to az mnie porzadnie skreca w srodku... ... W wiekszosci to mlodociani przestepcy (nie obrazajac twoich dzieci bo wiem ze one sa OK) miejsca w autobusie toto nie ustapi tylko rozwali sie na jednym siodelku a na drugie pierdyknie swoj ogromny plecak.. a starsze osoby stoja.. nie ma co, kultura pierwsza klasa. Chodzi to wykoslawione z na w pol otwarta paszcza jakby nienormalne bylo, wiecznie zdziwione, nigdy nic nie wie, gluche i slepe na to co sie dzieje dookola, a przy tym niemilosiernie glosne bo drze jadaczke jak jest w grupie z innymi mlodocianymi zbirami (tzw.uczniami) Tak dziala wychowanie bezstresowe, podejrzewam ze i w Polsce teraz juz tak samo jest. Rosnie nam pokolenie kalek umyslowych i emocjonalnych manekinow wpatrzonych slepo w ekran iphone-a. Swiat zmierza donikad a Australia wiedzie w tym prym niestety.

    OdpowiedzUsuń
  3. Moze to jakas wyjatkowa dzielnica, tu mlodziez jest cicha, zamknieta w sobie, kultury brak bo rodzice z Rosji, Azji i Polski ;-)). Ale w czyms AU jest w koncu w przodzie, bo zawsze wszyscy mowia ze dziesiec lat za murzynami.

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj Marcin Marcin... przeciez to wlasnie dzieci emigrantow odznaczaja sie kultura. Z tymi tubylczymi juz gorzej, bo i kultury i obycia zero.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj Anonimowy tu mam lekko inne poglady, dzieci polskich emigrantow chca byc bardziej ozzi niz ozzi, w zwiazku z tym z kultura i obyciem nie tak dobrze niestety.

      Usuń

Prześlij komentarz

Bądź człowiekiem i pisz co ci na sercu leży. Nie klnij, dyskryminuj i po prostu nie bądź człowiekiem.

Popularne posty