Wakacyjne reminiscencje

W tym roku wakacje mieliśmy pod tytułem wieś i okolice. W sumie nie trzeba się ruszać z Melbourne aby to przeżyć, ale .. jednak prawdziwa wieś jest jednak trochę dalej. Poza tym musieliśmy rozważyć moje ograniczenia i niezbyt dobrą tolerancje na upały (co za złośliwy los po to tu przyjechałem ;-).
No i padło na mała mieścinę Toora w rejonie południowy Gippsland.  Nie za daleko od nas 160 km dobrą drogą 2h jazdy, ale my oczywiście mieliśmy atrakcje i jechaliśmy z falą upałów co jak się okazało spaliła potem część Tasmanii. Jak na miejsce dojechaliśmy to na termometrze było 42C. A miało być tak miło i chłodno bo jedziemy na południe czyli coraz bliżej Antarktyki ;-)). No nic jakoś to przeżyliśmy, bo nasz sposób urlopowania się zmienił. Miało być tak:


A skończyło się na domku kempingowym z klimatyzacja, kuchnia i dwoma sypialniami, a co jak chorować to chociaż jak burżuj wypoczywać ;-0).


Generalnie jednak upał przeminął do rana i dało się żyć po paru kawach aby człek oprzytomniał po tej gorącej nocy, klima ledwo dawała radę, ciekawe jak było pod namiotami?. 
Zaczęliśmy zwiedzać krainę mleka jaką jest właśnie Gippsland. Widzieliśmy krowy, konie i znowu krowy i jeszcze więcej krów ;-). Stada mleczne mają tu po koło 100-200 szt nie tak dużo, ale :

Aby zamknąć temat krowy to przebojem na kampingu była krowa Daisy, którą można było karmić i ogólnie z nią przebywać co dało dzieciom masę radości (o dziwo dały się odłączyć od iPodów ;-).


Jadąc przez krainę Strzeleckiego (bo jest tam taki region nazwany Strzelecki Rangers, czyli górki i górki) spotykaliśmy takie oto widoki:


Czyli radosna nuda wiejska z elementami ekologii ;-).

Odwiedziliśmy też lokalne miasteczka co było jak podróż w czasie tak gdzieś z 50 lat wstecz:


Podziwialiśmy lekko dziką przyrodę i jeden z najładniejszych wodospadów jaki istnieje wśród pól z krowami czyli Agnes Falls ;-):


Obserwowaliśmy dzikie zwierzęta, ale takie raczej łagodne ;-)):

Ta szara maź ma dziurki a w nich krabiki, które są zjadane przez te Ibisy, ot koło życia. Emu i jakiś lizard.

Pojechaliśmy także na Wilson Promontory, to jest po prostu istne cudo, tam dopiekło mi do żywego ile tracę będą mało mobilny, wszędzie nie da się wjechać samochodem ehh. Odwiedziliśmy słynną squeaky beach gdzie piasek jest pierwszej klasy, skrzypi i jest po prostu cudowna sceneria. W ogóle ocean ma jakąś magię w sobie (przynajmniej dla mnie).


Na Wilson Prom będziemy jeszcze wracać aby tam po prostu pobyć na plaży i cieszyć się dniem w sumie to niedaleko od nas.  Jak ktoś chce pooglądać więcej zdjęć to proszę: Wakacje w Gippsland
Podsumowując były to udane dni i z niechęcią wracalismy do Melbourne, ale ale tam jest teraz wielki tenis !, Wiec tyłki przed telewizor i kibicować Agnieszce i spółce na razie dobrze idzie, ma tu ksywkę Bezwzględna, a co niech się Wiliamsy boją ;-)).

PS. Aby  nie było tak cudownie cały czas walą reklamy że back to school czyli kupować ołówki i zeszyty bo teraz to tanio jak nigdy, zawsze muszą zepsuć radość dnia ehh. Wakacje letnie to tu tylko 6 tygodni stanowczo za krótko.

Komentarze

  1. Zawsze mnie smieszy jak Ozzie wymawiaja nazwisko naszego rodaka, Strzeleckiego :STREZLEKI.

    OdpowiedzUsuń
  2. No a czego tu sie spodziewac..

    OdpowiedzUsuń
  3. Anonimowy, mowie o prostych ludziach. A nigdy nie slyszales jak Polacy wymawiaja angielskie nazwiska? Bezblednie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ula wyluzuj, daj anonimowemu spuścić parę z zaworów ;-))

      Usuń
    2. No, w Australii to sami prostacy wiec dobrze mowisz Urszula.

      Usuń
  4. Szczepan Brzeczyszczykiewicz jestem :-) Niech to ozik powtorzy:-) A z drugiej strony biorac to ja musze poprawnie i czysto powtarzac ich nazwiska, a oni mojego nie. Anglojezyczne rozlazle ciaptaki zawsze jada na taryfie ulgowej, a ty Polaku sie mecz!

    OdpowiedzUsuń
  5. Szkoda, ze nie dotarles do Lakes Entrance, Paynesville i Metung. U nas tez jest ladnie,w jeziorach ( woda w nich slona, bo polaczone z oceanem) mamy bardzo przyjazne delfiny, na Raymond Island mozna doslownie dotknac koale, zyjace na wolnosci ( i zdrowe!), a 90-Mile Beach to naprawde cos, co warto zobaczyc oraz popluskac sie w oceanie ;)
    Pozdrawiam serdecznie.
    Jola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To na przyszly rok, mamy czas nie wwszedzie od razu sie pojedzie. A jak masz jakies lokum to daj znac na maila.

      Usuń
  6. Tam rzeczywiscie jest pieknie,potwierdzam.I wiele atrakcji.Mieszkalam kiedys w Gippsland i czesto odwiedzalam Lakes Entrance.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Bądź człowiekiem i pisz co ci na sercu leży. Nie klnij, dyskryminuj i po prostu nie bądź człowiekiem.

Popularne posty