Porozmawiajmy o pogodzie ;-))

Dzisiaj pomęczę trochę o pogodzie bo warto o niech trochę napisać jako, że jest bardzo rozmaita i dostarcza wielu atrakcji mieszkańcom Melbourne. Od czasu jak tu przyjechaliśmy przeżyliśmy trzy trzęsienia ziemi (no nieduże ale jednak), dwie małe powodzie, niewyobrażalne ciepło fali gorąca (heat wave) gdzie na termometrze w cieniu stuknęło 46C, dodatkowo wiał wiatr co dawało efekt siedzenia naprzeciwko włączonej suszarki ;-)).
Ale poza tymi głównymi atrakcjami mamy tu pomniejsze jak np. wczoraj temperatura radośnie skoczyła na 39C co jak na listopad jest trochę niezwykłe (do tej pory 3 razy na przestrzeni 100 lat). 
Z drugiej strony mamy nad wyraz obfite opady deszczu i zdarza się tez tropikalna pogoda czyli np. 27C i deszcz. Na szczęście potem przychodzi nuda zwykłej pogody czyli tzw wzrastanie i opadanie. 
Co to jest ano taki tutejszy rarytas związany z byciem pomiędzy obłędnym zimnem Antarktyki -80C (o dziwo jeszcze się nie rozpuściła, ale już niedługo) i gorącym oddechem pustyni australijskiej +50. 
Wygląda to tak że temperatura w ciągu paru dni rośnie pomału z np. 18 do 35C a potem w ciągu ...
godziny opada do 20C (jakby odkręcili jakiś zawór) w lato jest to nawet nieraz przyjemne jak za bardzo przygrzeje, ale ledwo człowiek się przyzwyczai do plaży a tu trzeba już z niej schodzić. Zimą takich skoków nie ma i temperatura manewruje pomiędzy 7-15C, choć czuję się jakby było zimniej.
Opady deszczu też są specyficzne bo burze często są rano (miła pobudka hehe), i najwięcej deszczu spada około 9 rano i 3:30 po południu czyli kiedy dzieci idą lub wracają ze szkoły. Mam swoją prywatną teorię że częstotliwość dzwonków szkolnych wywołuje opady deszczu. Nie trzeba strzelać w chmury azotanem srebra wystarczy włączyć wszystkie dzwonki do szkoły i deszcz sam spada ;-)).

Jeszce taka informacją dla turystów jak zapowiadają np. 30C ale rano jest 15 to te 30 będzie często dopiero koło 5-6 po południu więc z tymi upałami trzeba uważać bo się przeziębić można ;-)).
Ma zakończenie przestroga dla tych co podróżują koleją po AU w gorące dni tory się mogą troszkę pogiąć bo im też ciepło jest ;-))

Źródło: Internet

O i niby nic a po pogodzie można by długo jeszcze pisać, ale to kiedy indziej, narazka.

Komentarze

  1. Ja sie juz przyzwyczailam i nawet lubie taka roznorodnosc .A slyszales to powiedzenie:"Jak ci sie nie podoba pogoda w Melbourne, to zaczekaj 15 minut"? Trafne.Prawda?

    OdpowiedzUsuń
  2. Ponoc trzeba 7 lat aby sie przyzwyczaic ;-)). Ja znam inna wersje tego powiedzenia:
    Jesli Ci sie pogoda w Melbourne nie podoba poczekaj ... 10min ;-))).

    OdpowiedzUsuń
  3. piszac szczerze nie potrafil bym mieszkac w melbourne przez ta pogode. ponoc tragedia. od ilu ja to osob slyszalem przez kilkanascie lat. wole perth z jego lagodna zima i 9 miesiacami slonca. pogoda jest stabilna i codziennie mamy gwarancje blue sky. nie myslimy o parasolu przez 9 miesiecy. smieje sie z zony jak rano wstajemy do pracy, zerka przez verticale i steka "o kurde znowu to slonce" ha ha.. pozdrawiam charlie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Marcinie, podziwiałeś niedawne zaćmienie słońca? Przynajmniej znaczne częściowe musiało być w Melbourne :))

    OdpowiedzUsuń
  5. E tam co to za wydarzenie, wszedzie sa zacmienia, nikomu by gula nie wyszla jakbym to opisal ;-)), poza tym lubie spac wiec tym razem dalem sobie spokój.

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam wszystkich. A ja właśnie wróciłam z Australii i Nowej Zelandii. Byłam również w Melbourne- jeszcze 3 dni temu. A może 2 bo od zmian czasu wszystko mi się już pokręciło :) Padało jeden raz i była naprawdę piękna pogoda. Dzięki Marcinie na zwrócenie uwagi na Healsville. rzeczywiście , śliczne miasteczko i fantastyczne zoo. Udało mi się zobaczyć nie tylko śpiące koala, ale również wombata i diabła tasmańskiego / tego akurat pół bo tkwił w swojej norze i spał :)/.Głaskałam również dingo i przesłodką wallaby , która była przekonana że przyjechałam tylko dla niej i nie mogłyśmy się rozstać. Fantastyczne miejsce!
    Jeszcze dwie sprawy : jak wiecie miałam obawy przed przekraczaniem granicy Australii. Te informacje o celnikach, kolejkach itd. Przekraczałam ją dwa razy. Raz od strony Singapuru, raz od strony Nowej Zelandii. Za każdym razem było miło, szybko, sympatycznie, bez żadnych stresów,bez żadnego grzebania w walizce, dopytywania itd. Po przylocie z Singapuru kolejkę / bardzo szybko posuwającą się/ obiegł sympatyczny labrador , wyszukujący narkotyki. I to wszystko. A, i pani , która podbijała deklaracje wwozowe, po zobaczeniu polskiego paszportu, zapytała z uśmiechem czy na pewno nie mamy salami ani sera. Drodzy Rodacy! Nieprawdą jest że Australijczycy żywią się mięsem padłych przy drodze kangurów. Są sklepy z normalną żywnością i salami i ser można w nich kupić. Więc nie róbcie obciachu i nie ośmieszajcie innych bo wstyd. I tak wyglądał mój pierwszy wjazd do Australii. Drugi był jeszcze milszy, szybszy i sympatyczniejszy. Pani zrobiła tylko wielkie oczy kiedy zobaczyła że zadeklarowałam
    wwóz muszli Paua / w końcu shells to shells/ale niczego nie sprawdzała . Myślę że Paua wwożą wszyscy i nikt ceregieli z tego nie robi. Tak więc... Nie ma żadnych problemów z przekraczaniem granicy Australii i jeśli ktoś zachowuje się normalnie, normalnie zachowuje się również druga strona. I tyle w temacie granicy.
    Druga sprawa - odnośnie angielskiego Australijczyków. Jedźcie do Nowej Zelandii. Myślę że dawno, dawno temu to chyba był angielski.... Bardzo dawno temu.
    Potwierdzam , niestety, informację o pijaństwie w weekendy. Tak podpitych tłumów, jakie widziałam w piątek i sobotę wieczorem w centrum Melbourne , nie widziałam jeszcze nigdzie na świecie. Na szczęście niedziela była bardzo, bardzo spokojna - w końcu w poniedziałek praca!
    Ogółem , jestem bardzo zadowolona z wyjazdu / jak również powrotu do domu/. Nie odnalazłabym się w Australii. Byłam tylko w Sydney / cudo nie miasto!/ i Melbourne i w tzw. okolicach czyli dolina Yarry / piękna/ i Great Ocean Road/ stanowczo przereklamowana - wybrzeże Nowej Zelandii jest piękniejsze/ . Na resztę nie starczyło czasu . Podziwiam ludzi którzy tam mieszkają i życzę im wszystkiego, wszystkiego najlepszego. Jednak stanowczo wolę Europę i USA. Pozdrawiam wszystkich!!! Marta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cisze sie ze na cos sie przydal moj blog, jest tu wiele fajnych miejsc ktore nie sa reklamowane a sa bardziej interesujace niz to co na pierwszych stronach folderow reklamowych. Au ma kompleks Europy bo sa tu przeciez nazwy z EU glownie, mamy Alpy, Pireneje, mijscowosci jak Sorrento, po prosty tesknota emigranta za tym co zostawil, a miasta azjatyckie to jest kwintesencja zycia miejsckiego sa piekne fakt, jednak zaleta AU ze ceny dla nas do wizyt w Azji sa raczej atrakcyjne wiec jako baza wypadowa jest ok. Zycze Ci milego Xmasu i Nowego Roku i udanych planow podrozniczych na przyszly rok.

      Usuń
    2. Bardzo dziękuję za życzenia. Tobie i Twojej rodzinie też życzę wszystkiego co najlepsze, szczęścia i wiele , wiele zdrowia. U nas śnieg - pierwszy raz patrzę na niego z zachwytem. Nie wiedziałam że jestem aż taką Europejką :) Pozdrawiam Ciebie serdecznie a Twój blog będę czytać nadal. Marta

      Usuń
  7. Bo Australia nie jest dla każdego, pomimo że prawie każdy chciałby się tu wepchać i najlepiej nic nie robić bo dają socjal. Na Australię trzeba mieć konkretny i stuprocentowy plan skladający się z odpowiedniego wykształcenia, masy doświadczenia zawodowego w tymże zawodzie oraz bdb. znajomość angielskiego już z Polski i chęć uczestniczenia w tym rożnokolorowym, nie zawsze miłym i przyjemnym towarzystwie.

    Trzeba już w Polsce mieć plan i realizować go krok po kroku, trzeba mieć załatwioną pracę w Australii albo chociaż porządną ofertę żeby po przyjeździe nie zamiatać albo przenosić ton cegieł na pół etatu, tuż przed obowiązkową codzienną szkołą jezykową do której się chodzi na wieczory bo inaczej się po prostu nie da. Takie sa wymogi, nie podoba się to spadać tam skąd żeście przyjechali. Trzeba mieć chęć zdychać ze trzy, cztery lata z wycieńczenia po całym dniu ciężkiej roboty i wieczornej szkoły, zanim zaczną się klarować jakieś widoki na pobyt stały o ile mamy szczęście i znajdziemy sponsora albo zdamy ielts-a na siodemki i nas zaprosza do zlozenia aplikacji o wize.. Trzeba mieć straszne samozaparcie żeby znosić różne upokorzenia no i wreszcie zasymilować się z otaczającym nas przedziwnym towarzystwem bełkoczącym jakimś ang.-podobnym językiem, zazwyczaj niepracujących i dużo pijących ludzi z którymi właściwie to nie ma o czym nawet pogadać. Australia nie jest dla każdego.

    Turystycznie - jak najbardziej OK. Do życia już nie.

    Toleruję i znoszę ten kraj tylko za to że jest blisko Azji. Jak już zwiedzę wszystkie wspaniałe, bezpieczne i tętniące życiem azjatyckie miasta (zasługujące na to żeby się nazywać "miasto" nie tak jak te tutejsze wioski) to przeniosę się do Europy bo tam normalne życie i jedzenie (pomimo obecnej sytuacji gospodarczej) Niejeden Australijczyk chciałby tam mieszkać. Oj niejeden.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak Ozzich bedzie ze 100mln to aż będzie wrzalo od zycia ulicznego, ale na razie raczej się starają aby ich jednak tyle nie bylo, wielu żyje tu dlatego że jest taka straszna "nuda".

      Usuń
    2. Ja na przyklad pochodze z 10tys miasteczka w Polsce i w tymze miasteczku w godzinach od 6rano do polnocy albo i dluzej dalo sie zauwazyc wiecej ruchu, zycia i ludzi spacerujacych niz w Sydney po godzinie osiemnastej w dzien powszedni. W weekendy jest odrobine zywiej. Tu nie chodzi Eskimos o to ze ozich ma byc 100 milionow to dopiero bedzie widac zycie, tu chodzi o to zeby sie chcialo bo chciec to moc. A jak sie nic nie chce tak jak ozim to i nic nima i nic sie nie dzieje:(

      Usuń
    3. A ja pochodze z drugiego co do wielkosci miasta w Polsce kolego Anonimowy i jakos roznicy w ruchu nie widze, knajpy pelne, kina pelne, wystawy pelne, koncerty trzeba kupowac pol roku wczesniej, basen godzina 20 pelno, gimnastyka dla dzieci gdzie corka chodzi 20 i sala pelna itd. wszedzie pelno ludzi tylko nie laza ulica ale jezdza samochodami i dupy im rosna w tym widze raczej problem.
      W malym miasteczku sie lazi bo wszedzie blisko tu jednak tak nie jest, my tez malo chodzimy chyba ze celowo na spacer takie zycie.

      BTW nienawisc do AU tak Ci oczy zaslania ze nie widzisz jak mam na imie nawet ? ;-)) oby komentarza napisac nie ?

      Usuń
    4. No wlasnie nie.

      Usuń
  8. Masz rację. Jeżeli ktoś jest zapalonym turystą - jechać powinien. Jeśli nie pojedzie - też się nic nie stanie. Wszystko to mamy w Europie - może za wyjątkiem kangurów. Australia mnie nie rozczarowała ale wszystko jest " prawie jak". Prawie jak w Anglii/ Dolina Yarry/, prawie jak Chicago /Melbourne z oddali/. W takim razie może lepiej oryginały? Plaża i ocean na Fuertaventurze też jest ładniejsza od tej w Bells Beach / a nie ma rekinów/. Tak naprawdę i tak największe wrażenie zrobił na mnie Singapur : kolorowy, tętniący życiem, i nowoczesny i kolonialny, pachnący dobrym jedzeniem. Przepiękne miasto i z chęcią wrócę. Fantastyczne miejsce w którym mnóstwo się dzieje i aż żyć się chce :) A co do podejścia do Europy - też masz rację. Pierwszy raz spotkałam się z pytaniem : A, państwo z Polski, z Europy ? z zazdrością w głosie.
    To są tylko moje odczucia, ale widzę że nie jestem jedyna. Nie przypuszczałam że podroż mego życia / tak mi się wydawało/ uświadomi mi gdzie jest moje miejsce. Kto ma słabą psychikę niech nie emigruje tak daleko.A na pewno nie do Nowej Zelandii.Jak chce wpaść w głęboką depresję już po kilku dniach - niech jedzie. Australia to przy NZ mistrzostwo świata.Podziwiam ludzi którzy tam są i wytrzymują. Ja nie dałabym rady. Pozdrawiam . Marta

    OdpowiedzUsuń
  9. Szkoda ze prawda dociera dopiero jak czlowiek zobaczy i sie przekona na wlasnej skorze. Dlatego wlasnie tak wielu emigrantow z Bozej laski marnie konczy w Australii i wracaja szybciutko do swoich miejscowosci przekonujac sie jak tu naprawde jest. Trafne spostrzezenia Marto.
    Singapur, Kuala Lumpur, Bangkok wreszcie Hong Kong to miasta ktorym zadne australijskie nie dorasta nawet do piet. Sam fakt, ze do Singapuru czy Hong Kongu mozna wracac 10 razy i ciagle jest cos nowego do obejrzenia, a do takiego Sydney, Adelaidy czy Brisbane juz nawet drugi raz sie nie chce bo co mialo byc zobaczone bylo zobaczone za pierwszym razem. Australia to nuda dla nietubylcow czyli przybyszy np.z Europy ktorzy przywykli do dynamicznego zycia, codziennie sie cos dzieje, jest po prostu inaczej niz w Australii gdzie rzeczywiscie mozna sie jedynie depresji nabawic. A juz Nowa Zelandia...ohohooo tylko dla najtwardszych desperatow. Oczywiscie urodzeni w NZ czy AU maja inne zdanie, ich kraje sa naj naj naj...i taka opinia krazy po swiecie jako ze paradoksalnie duza czesc Aussie i Kiwi nie podrozuje siedzac na swoich smieciach wiec skad maja wiedziec jak jest w swiecie?

    OdpowiedzUsuń
  10. Absolutnie masz rację. Gdybym nie pojechała i nie zobaczyła, nie wiedziałabym jak jest naprawdę. Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to , że wśród znajomych i tak mi nikt nie uwierzy. Jak mam komuś wytłumaczyć że Australia jest kompletnie obca , a Nowa Zelandia absolutnie obojętna na innych? Niech jadą. To jest koniec świata i niestety, czuć to. Pozdrawiam Ciebie serdecznie i jak już załatwisz co musisz w Australii, wracaj do nas. Trzeba zacząć poprawiać i czyścić u nas to co jest do poprawienia i zrobienia, a będzie super! A najśmieszniejszym momentem mego powrotu była godzina pobytu na lotnisku w Monachium , gdzie na widok kawałka metki i ogórka konserwowego dostałam szczękościsku z pragnienia :))) I na nic starania singapurskich linii aby przekonać do swego , całkiem dobrego jedzenia. Jednak jestem europejską prostaczką :))))))))))) U nas pełno śniegu. Super :) Wszystkiego dobrego , szczęśliwych Świąt i Nowego Roku. A, jeszcze jedno : z tak daleka nasi polscy politycy wcale nie wygladali na madrzejszych niz sa. Wszyscy. Czas najwyzszy zaczac cos zmieniac...

    OdpowiedzUsuń
  11. No i super:) Takie podroze sa nam wszystkim potrzebne bo ksztalca, jak przyslowie mowi:)

    Zycze Tobie Marto, Autorowi i czytelnikom wszystkiego najlepszego z okazji nadchodzacego X-mas i szczesliwego Nowego Roku! :-) My spedzamy je w tetniacej zyciem i pachnacej dobrym jedzonkiem Tajlandii, jako ze Australia w Christmas rozczarowuje. Nic sie tu nie dzieje, hmmm jak zwykle zreszta..
    Pa!

    OdpowiedzUsuń
  12. Tobie i Twojej rodzinie również życzę wszystkiego dobrego. Szczęśliwego Nowego Roku :) Marta

    OdpowiedzUsuń
  13. Kazdy czlowiek jest inny i czego innego na swiecie poszukuje. Nie kazdy lubi ruch , tlum i imprezy.Sa tez tacy, ktorzy chca spokoju, sasiedztwa pogodnych ,usmiechnietych ludzi , ciszy i slonca.I tym w AU jest dobrze, bo znalezli to, czego szukali i co lubia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie chodzi mi o imprezy bo tych to nawet nie lubie. Chodzi o to zeby po prostu bylo widac jakies zycie. A w Australii po godz.19.00 juz tego zycia nie widac bo zazwyczaj kazdy w swoim domu siedzi i oglada 100 calowa plazme. Wyjdz na ulice-nie spotkasz nikogo,jakby sie cos stalo to umierasz na chodniku. Zreszta w Australii ludzie sa tak na wszystko obojetni i znieczuleni, ze pewnie i tak nikt by tej pomocy nie udzielil. Tu wyznaja zasade-niech sie wali i pali, ja postoje i popatrze, w przeciwienstwie do krajow azjatyckich gdzie sam na wlasnej skorze odczulem jak pomocni i wspolczujacy sa tam ludzie. A tu? a umieraj, co mnie to obchodzi (czyt. "ja sie nie wtracam bo jeszcze mnie pozniej pozwa") Tchorzostwo i obojetnosc ozzich poraza. Naprawde szczery usmiech moze i otrzymasz od sasiada... z Indii, Europy albo jakichs okolicznych wysp. A slonce? Hmmm...zastanowmy sie...w Melbourne? No moze raz na jakis czas blysnie:) Generalnie w tym kraju jest dretwo co widac i czuc.

      Usuń
    2. Ooo, z tym , ze ludzie w AU sa obojetni i na pewno pomocy nie udziela, to sie nie zgadzam.Bo wlasnie na wlasnej skorze sie o tym przekonalam i to nie raz.I teraz niedawno i pare lat temu. W ubieglym roku szlam na spacer taka wlasnie pusta ulica i zawadzilam czubkiem buta o wystajaca plyte chodnika. Upadlam na twarz. Nic wielkiego mi sie nie stalo,zdarlam sobie skore z nosa i z dloni. Z dwu sasiednich domow wybiegly 3 osoby i chcialy pomagac.Pomogli mi wstac,koniecznie chcieli zabrac do siebie, odprowadzic, dzwonic po kogos , itd.A przed kilku laty jadac samochodem po prostu zatrzymalam sie na poboczu , zeby sprawdzic w Melway droge.I natychmiast za mna zatrzymaly sie 2 inne auta i ktos zastukal w szybe pytajac czy wszystko ok.
      No i gdzie to "tchorzostwo i obojetnosc ozzich", ktore Cie tak poraza?
      Piszesz bzdury wyssane z palca.

      Usuń
    3. Takie cuda to tylko w Austrii :)

      Usuń
  14. Wielu ludzi chce jechac do Australi "po pogode" i jak widac po wpisach po forach i blogach kogos nieuswiadomionego "zazdroszcze wam pogody w Australii" to co ludzie nabieraja sie bo mysla ze w Australii pogoda jest istonie super. Prawda jest taka ze ta pogoda jest podrzedna. Da sie zyc ale tak naprawde w Melbourne to tylko marzec i listopad sa najlepsze, grudzien-luty to ekstremalne upaly, reszta roku to zimno, szczegolnie sie to czuje w tych wyrobach domopodobnych, z jedna szyba, oknami takimi ze palce mozna na zewnatrz przelozc i to w domach za setki tysiecy $. Taka jest jakosc tego.
    Co do tego komu najlepiej jest w Australii - dyzmom i cwaniaczkom, ludziom co umieja sciemniac i "sprzedac sie". Dlatego tacy ludzie bardzo nielubia Europy zwlaszcza Niemiec gdzie zeby zyc trzeba umiec cos konkretnego robic, u Niemca sciema nie przejdzie, zas w Oz i NZ dyzmow bardzo sie lubi, zyje sie wmawianiem sobie i wszystkim. Jak ktos mysli ze tak jak w Europie cos umie i prace ma i dostal ja ze wzgledu na umiejetnosci to w Oz i Nz moze miec mocno pod gorke. Na antypodach najlepiej jest umiec scieminiac kim to sie niby jest, byc dyzma to wtedy mozna finansowo miec lepiej jak w Europie. Trzeba tez schlebiac Ozim, wazelinowac, podkreslac jakie to szczescie maja zyc w najlepszym miescie do zycia. Dobrze tez jest nie ogladac sobie przed emigracja do Australii zadnych krajow, zeby potem sobie nie porownywac z Australia. Powiedzenie, ze gdzies na swiecie jest o prace latwiej, bo jak sie cos umie to nie trzeba wazelinowac ani "sprzedawac sie", jezdzi lepszy transport publiczny, jest taniej, szybszy internet to wywoluje furie u fanow Melbourne i Australii, ze gdzies tam jest lepiej.
    Dlatego mi tam nie latwo bylo. Innym tez.

    OdpowiedzUsuń
  15. No Konrad pisalem Ci sto razy morze sroddziemne (Majorka, albo Greckie Rodos) ale Ty sobie wybrales Portugalie i zimny ocean i bedziesz znowu psioczyl jaki to bee klimat ;-))).
    Taka AU jaka ja ludzie widza, jedni sa zadowoleni inni nie takie zycie. Moglbys sie postarac i jakis te marudne wpisy urozmaicic, a nie copy/paste, o dyzmach juz bylo ze dwa razy eehh. Tak btw najlepszy Nikos Dyzma byl w Polsce , uwielbiam ten film.

    OdpowiedzUsuń
  16. Konradowi wszystko jedno gdzie i na jaki temat, byleby sobie mogl ponarzekac jak mu tu zle bylo i nikt go nie docenial.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Bądź człowiekiem i pisz co ci na sercu leży. Nie klnij, dyskryminuj i po prostu nie bądź człowiekiem.

Popularne posty