Dzień dobry Panie Dyrektorze

Zaczął się nowy semestr w szkole więc postanowiłem jeszcze napisać o tym jak to jest ze szkołą dla dzieci w AU. Pisałem już o systemie szkolnictwa a teraz skoncentruję się na szkole podstawowej stanowej (państwowej).  Prywatne to inna para kaloszy, choć osobiście prywatne podstawówki to wg. mnie strata pieniędzy, natomiast prywatne gimnazjum to już coś innego, liczy się wynik czyli matura i punkty na wejście na studia, a także towarzystwo. Nie będę się o tym rozpisywał bo nie znam więcej korzyści, a może nauczyciele są mniej "sfrustrowani" bo lepiej opłacani, ale i więcej pracują i są rozliczani z wyników.  To tyle tytułem wstępu ;-).

Szkoła naszych dzieci położona jest w promieniu 15km od centrum w dzielnicy na południu Melbourne, uznawanej za dobrą, gdzie są ulokowane raczej przyzwoite i dobre szkoły. Wynika to z dużej ilości emigrantów z europy wschodniej i Chin a te dwie nacje umieją ryć jak diabli, sami wiecie ;-)). Piszę o tym nie dlatego aby się chwalić, ale aby dać perspektywę, że nie jest to opis szkoły w każdym miejscu w AU.  Im dalej od centrum miasta tym jest często gorzej, ale nie znaczy to, że szkoły regionalne są słabe, wbrew wszystkiemu są one na najwyższych pozycjach w rankingach, ale niestety jest to mniejszość. 
Ranking jest tu bardzo ważny a dla niektórych także towarzystwo z jakim się chodzi do szkoły. Mamy portal gdzie możemy sobie zobaczyć jak nasza szkól przedstawia się na tle innych, nieraz jest to lekko mylące, ale ogólnie wrażenie jest. Dlaczego szkoły mają tak rożne poziomy, ano dlatego, że wszystko zależy od pryncypała, który ma możliwość nie tylko doboru kadry, ale i kształtowania programu nauczania. Aby to trochę ujednolicić, bo towarzystwo było za bardzo rozmaite, jest program państwowy, które szkoły mają zrobić, ale jak to osiągną już jest ich dowolnym wyborem. Co dwa lata jest przeprowadzany ogólnopaństwowy test z angielskiego i matematyki i na jego podstawie ocenia się szkoły. Oczywiście nie jest to sprawiedliwe, bo jak szkoła ma z jakieś przyczyny wybitnie słabych uczniów to ma słabe wyniki, znane są przypadki, że słabi uczniowie są "zniechęcani" do podchodzenia do testu coby szkoły nie dołować, jednym słowem życie swoje a idea swoje ;-)).
Do naszej szkoły trafiliśmy przez przypadek, bo DIMIA po prostu nam ją przydzieliła jak tu przyjechaliśmy, na szczęście był to dobry przydział (wiadomo głupi ma szczęście ;-).
Pryncypał jest najbardziej oddanym dyrektorem jakiego w życiu widziałem, facet jest już po sześćdziesiątce ale zna na pamięć prawie wszystkie imiona dzieci od klasy drugiej wzwyż, a dzieci jest około 550, nie wiem jak on to robi. Pierwszy przychodzi do szkoły i sprawdza czy przetrwała noc ;-) i ostatni wychodzi. Kontakt z nim jest bardzo otwarty i można zawsze wpaść i pogadać o tym co się podoba lub nie, poprosić o rade wychowawczą itd.
Dzieci generalnie szkołę lubią, żeby nie powiedzieć kochają bo nawet nie chcą chorować, tylko one muszą iść do szkoły, obłęd jakiś, chyba ich zaczarowali, takie małe Harry Potterki rosną ;-).

Każdy tydzień rozpoczyna się apelem na placu, na tym apelu są wymieniane wszystkie dzieci z osiągnięciami z danego tygodnia, takie drobiazgi, ze ktoś się postarał i ładnie coś napisał albo nauczył się mnożenia przez 6 bardzo szybko itd. Są oczywiście też większe osiągnięcia, ale te drobne są najważniejsze, jakoś bardzo motywująco działają na dzieciaki. Szkoła zaczyna się codzienne o 9 rano i kończy o 15.30, ułatwia to regionizacje życia rodzicom i daje możliwość mamie albo tacie popracować na pół etatu w godzinach biurowych. Jeśli ktoś musi to może dziecię zostawić rano od 6 a po południu do 18 w specjalnej jakby świetlicy (oczywiście płatnej już dodatkowo), gdzie dzieci maja opiekę, zabawę i jakieś tam podgryzki coby nie padły z głodu. Natomiast owoce i kanapki na czas szkoły trzeba robić samemu albo kupić w kantynie szkolnej jak rodzic leniwy ;-). Dużo się teraz tłucze o zdrowym żywieniu, bo otyłość wśród dzieci zaczyna być już problemem. No ale jak rodzic kupuje dzieciom chipsy to co się dziwić.

Jak ktoś coś przeskrobie idzie indywidualnie na dywanik, żadnego przedstawienia publicznego. Powiem szczerze apel kojarzy mi się z obozami (tymi letniskowymi), ale życie tu to jeden wielki letniskowy wypad ;-)).

No i parę zdjęć:
Pryncypał na luzie (po obejrzeniu filmu Madagaskar 3 ;-)).

Pryncypał (ten starszy Pan) i nauczyciel w-f na piedestale ;-)

Dzieci na asfalcie siedzą a panie nauczycielki w kurteczkach.

Pryncypał stoi na specjalnej mównicy, dzieci siedzą na asfalcie (jakie to szokujące dla nas było), ale w lato i jesień asfalt jest tak nagrzany, że hej, w zimę i wczesną wiosną stoją biedaki. Trzeba dzieci hartować to będą okrągły rok chodziły w podkoszulku i już ;-). Apel z reguły trwa 30min.

Szkoła jest nastawiona na budowanie wspólnoty dzieci i rodziców, jest to lekko niesamowite zjawisko dla mnie i tematowi wspólnot poświecę jeszcze parę wpisów. Wracając do wspólnoty szkolnej jak jest to budowane? Poprzez przyjazną i otwartą na dyskusje kadrę ale też przez masę spotkań i aktywności takich jak pikniki, kiermasze itd. Nastawione to jest na zbieranie dodatkowych funduszy dla szkoły też, w tym są mistrzami. Są dyskoteki dla dzieci, ale i dla rodziców. Wspólne obozy dla dzieci i rodziców itd. Trochę nas przytłoczyła ta chęć wspólnotowania na początek, bo my tu przyjechali aby się izolować a tu bach do kupy zbierają ;-)). Teraz jednak odbieramy to inaczej, to ma na celu wzajemne poznanie, co daje poczucie bezpieczeństwa, rodzice sobie odbierają dzieci ze szkoły nawzajem i pomagają inny sposób.
Szkoła organizuje też tzw. working bee, czyli wspólne sprzątanie szkoły i drobne prace konserwatorskie raz na miesiąc, kończy się to wspólnym grillem albo przynajmniej kawka i ciastkiem. To ma na celu przyciągnięcie tatusiów do szkoły. Fajne jest poznanie sie z innymi facetami przy pracy, ja np. moglem znaleźć dzięki temu prace, gdybym wtedy szukał.Są tu faceci co nigdy nie maja dosyć koszenia trawnika i na szkolnym boisku mogą się wyżyć ;-), trawy co niemiara.

W szkole jeszcze jedna sprawa mi się podoba, tzw strefa zrzutu, czyli obszar parkingu przy drodze, gdzie dzieci są podrzucane do szkoły i po szkole zabierane. Rodzic podjeżdża swoim bmw (to ci z Rosji ;-)), otwierają się drzwi i dzieci wyskakują i idą 5 kroków do szkoły.  Podobnie po południu, dzieci gromadnie czekają na rodzica gdy podjedzie szybko wskakują do samochodu i odjazd. Czas operacji 15 min rano i tyleż po południu, nieźle jak na około 400 podwożonych tam dzieci. Jest oczywiście część tych co mieszkają blisko i dygają na pieszo, ale są zdrowsi przez to trochę ruchu mają ;-)).

W objęcia systemu edukacji, żwawym krokiem marsz ;-))
No i najważniejsze czy szkoła podstawowa tutaj coś uczy czy tylko bawi ? Wiedza syna zaskakuje mnie czasami, czyli coś tam uczy, nie muszą wkuwać na pamięć co mnie osobiście w polskiej szkole bardzo męczyło.  Generalnie zdania są podzielone, ale wynikają one częściowo z tego, że właśnie szkoły są rożne, jak się trafi do słabszej to ma się być może kłopot. Ale warto pamiętać, że to tylko dzieci i powinny mieć czas na zabawę i rozwijanie zdolności, jazda zaczyna się w szkole średniej. Warto jednak aby skorupka nasiąknęła za młodu przynajmniej chęcią do nauki bo potem łatwiej. My za rok zobaczymy jak syn w kroczy w ten obszar i jak sobie będzie radził. Trochę nas przerażają te narkotyki, alkohol i inne atrakcje wieku dojrzewania, ale trzeba będzie jakoś to przeżyć ;-).


Komentarze

  1. Oj, przydałaby się w Polsce zmiana podejścia do edukacji, przydałaby się. Nauczycielom w Polsce od noszenia kaganka oświaty w główkach się poprzewracało.Uczniowie są dla nich a nie odwrotnie. Szkoła publiczna to z reguły jakiś koszmar.Miejmy nadzieję że to się zmieni/ ale w to nie wierzę/. Fajnie że są miejsca gdzie dzieciakom chce się chodzić do szkoły. A i tak wiedzy, którą będą potrzebować w życiu właśnie z życia się nauczą. Jakoś nigdy nie przydała mi się wiedza o rozmnażaniu pantofelka. Miłego popołudnia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Myślę,że polskie szkoly nie sa takie zle.Oczywiscie jesli ktos sie przyklada do nauki.Dzieci,ktore wyjechaly do Wlk.Brytanii,Irlandii bryluja wiedza w swoich klasach po krotkim czasie adaptacji.Ja zaluje,ze w Australi nie ma np.historii w szkolach.Przeciez to poszerza znacznie ogolne wiadomosci,obycie i inteligencję.Tak samo z geografia.Chyba,ze wybierze sie te przedmioty.Jak uwazasz Eskimosie?
    Natomiast podoba mi sie,ze ucza tolerancji,szacunku do innych ras,wydaje mi sie,ze nie ma rozboju,wymuszen w stos.do mlodszych dzieci.Nie wypowiadam sie autorytatywnie,bo moje wnuki sa jeszcze w nizszych klasach podstawowki.Ale babcie w cenie,gdy rodzice pracuja,bo swietlice bardzo drogie.Babcia

    OdpowiedzUsuń
  3. No jak zostalem wywolany do tablicy, to musze cos odpowiedziec eeee, no co by tu... ;-)

    Z Babcia trudno dyskutowac, ma zawsze racje i na dodatek Babcie sa w cenie to prawda, to jest to co kiedys juz napisalem jeszcze na starym blogu. Co do geografii to w naszej szkole maja cos takiego, ale tylko ogolnie co gdzie jest, troche o budowie ziemi i atmosfery ziemskiej, troche astronomi (uklad sloneczny, galaktyki, grawitacja), jak to sie tu mowi dobry poczatek i podstawowe informacje. Jak dziecko sie zainteresuje to w sredniej sobie przedmioty dobierze, a tak po co elektrykowi wiedzia jaka jest stolica Szwecji, pewnie nigdy tam nawet nie pojedzie.
    Co do historii to mam wlasne doswiadczenia i jej bardzo nie lubilem bo trzeba bylo wkuwac wszystko na pamiec, za to oslabialo mnie jak brak analizy wydarzen historycznym bo mozna z nich pare ciekawych wnioskow wyciagnac, ale to wymaga myslenia a to bylo juz trudniejsze niz wkuwanie na pamiec (a raczej sciaganie na kartkowkach). U nas dzieci maja "historie" Australii, na szczescie jest krotka i prosta ;-)). A teraz ucza sie o I i II wojnie swiatowej, na podstawie przezyc ... zydowskiego chlopca z Polski, ci to sie wszedzie wepchna. A propos czytania to co mi sie tu spodobalo to zachecenie do czyania ksiazek, moj syn pochlania okolo 80 na rok i mamy bardzo duza radosc z chodzenia do dobrze wyposazonej i nowoczesnej biblioteki.

    Generalnie z wlasnych doswiadczen poznanych ludzi mamy faktycznie dosyc spora wiedze po polskiej szkole, ale ze scislych lepsi sa Koreanczycy np. Jedno mnie tylko zawsze zastanawialo skoro Polska szkola jest calkiem dobra to dlaczego kraj nie jest mlekiem i miodem plynacy, zyjemy w dobie technologii i wiedzy wlasnie, czegos brakuje jednak ?
    Podsmowujac, nie oceniam ze tam to lepiej a tu gorzej czy odrwotnie, jest inaczej i juz.

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam i dziękuję na wstępie za ten blog. Nie ukrywam iż Twoje doświadczenia i spostrzeżenia od jakiegoś czasu są śledzone przeze mnie. Przy okazji tego tematu , chciałbym ugrać trochę prywaty, jeśli można. Szukam osób które mają doświadczenia ze szkołami we Frankston, gdyż to tam będzie nam dane mieszkać od połowy stycznia 2013 ( o ile koniec świata nie wypali w grudniu). Moja córka ma 5,5 lat ( na dzień dzisiejszy)i od lutego powinna zacząć szkołę, ale do końca października muszę wskazać wybraną placówkę, a dowiedziałem się o tym w piątek u pośrednika załatwiającego za nas wszystkie formalności związane z naszym wyjazdem. Pozdrawiam serdecznie i liczę na wyrozumiałość za moją bezczelność.
    Marcin

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieje Marcinie,ze przemyslales ten wyjazd 100 000 razy i jedziesz na koniec swiata do malenkiej dziurki zwanej Frankston z pelna swiadomoscia, jako ze udowodniono naukowo iz ludzie umieraja tam z nudow, psy tylkami szczekaja, a bociany petle maja..:) To tylko taki zarcik:) A na powaznie, zanudzisz sie tam chlopie na smierc, a zona ci kaze kupowac bilety powrotne zanim zdazycie sie dobrze rozpakowac. No chyba ze masz tam bliska rodzine, nie jedziesz tam na wize studencka (jak wspomnial wczesniej Admin) i wszyscy troje znacie super-perfekt australijski angielski, z calym jego slangiem itp itd etc...Anyway, gooooood luck !!!!!!! Przyda Wam sie.

      Usuń
  5. Hhhmmm Frankston powiadasz, no to bedziesz jednym z niewielu bialych tam ;-)). Co do szkoly to proponuje zadzwonic do departamentu edukacji stanu wiktoria (niech twoj agent ruszy dupe, bo kase za to dostaje) i dowie sie jakie szkoly maja nauczyciela ESL, bo tylko do takiej warto chodzic (chyba ze twoje dziecko juz plynnie po angielsku mowi). Nauczyciel ESL, pomoze dziecku w pierwszych 3-6mc aby zaczelo dobrze mowic i pozwoli sie oswoic z otoczeniem. Wejdz na strone http://www.myschool.edu.au/, i zobacz jak zaproponowane szkoly maja wyniki nauczania, wybierz najlepsza, najblizej swojego miejsca zamieszknia, chyba ze lubisz rano wstawac i dymac samochodem godzinke aby podrzucic dziecko do szkoly ;-).

    Tak na marginesie napisz na priva to moze cos jeszcze pomoge, i mam nadzije ze na studencka nie przyjezdzasz ?

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Bądź człowiekiem i pisz co ci na sercu leży. Nie klnij, dyskryminuj i po prostu nie bądź człowiekiem.

Popularne posty